środa, 15 kwietnia 2009

Barca vs. Premiership

Pierwsze mecz ćwierćfinałowe pozostawiły sporo znaków zapytania. Wiadomo było, że w półfinale jest Barcelona, ale czy Arsenal ogra Villareal? Czy Chelsea wystarczą dwie bramki przewagi? Czy Porto naprawdę jest w stanie wyeliminować faworyzowany Manchester? To tylko te najbardziej oczywiste pytania, które zaprzątały nam głowę przed rewanżami.

Remisy ze wskazaniem
Jurgen Klinsmann był chyba jedynym człowiekiem, który łudził się, że Bayern może jeszcze awansować. Wnoszę to po tym jak bojowo zareagował gdy jego zespół objął prowadzenie w 47 minucie. 43 minuty do końca i 3 gole do strzelenia? Klinsi daj spokój, Bayern to nie Wisła, Barca to nie Real Saragossa, a Liga Mistrzów to nie Puchar UEFA! Katalończycy na chwilę tylko wrzucili trzeci bieg i od razu zrobiło się 1:1, Bayern honorowo (czy nie?) pożegnał się z rozgrywkami, chociaż przyznać trzeba, że po zdemolowaniu Sportingu liczyliśmy na nieco więcej (zwłaszcza liczył autor tego posta, który z błyskiem obłędu w oczach, odgrażał się kolegom przy piwie, że Bayern to jeszcze cały ten cyrk wygra).

View More Free Videos Online at Veoh.com

Przejdźmy do "bitwy o Anglię" bo jak inaczej nazwać to co działo się na Stamford? W pierwszej połowie Liverpool zagrał jak kilka lat temu w Stambule. Wszyscy już widzieli jak robi się 0:3 potem Chelsea jakoś strzela na 1:3 i dochodzi do pasjonującej serii rzutów karnych, a tam w decydującym momencie Jerzy Dudek broni strzał Drogby, albo jeszcze lepiej - Ballacka! No tak, tylko że Benitez pozbył się Dudka bo wolał Reinę. Reina chciał być jak Dudek ale wyszedł z tego samobój. Gospodarze poszli za ciosem i zrobiło sie 3:2. Kiedy do końca meczu zostaje 13 minut i rywal musi strzelić 3 bramki by awansować o rozluźnienie nie trudno. "The Reds" Beniteza jednak grają do końca, choćby nie wiem jak beznadziejnie było. W kilka minut strzelili dwa gole i właściwie wrócili do stanu z 28 minuty, potrzebując już tylko jednej bramki do awansu. Bronić się nie mogli, więc atakowali a Chelsea poszczuła ich Lampardem, który pod nieobecność Gerrarda, który stanowi dla niego swoisty kryptonit, robił co chciał i wystrzelał "Niebieskim" półfinały.

View More Free Videos Online at Veoh.com

Ronaldo robi różnicę, Fabiański (chyba) też
15% szans, angielscy eksperci dawali Manchesterowi na awans. My, nie chwaląc się, trochę więcej. I kto jest debeściak? Według optymistycznie nastawionych, piłkarskich omnibusów z wysp, gdyby spotkanie rewanżowe FC Porto - Manchester rozegrać siedem razy, to w sześciu przypadkach przeszło by Porto. My widzieliśmy to trochę inaczej. Manchester wchodzi na pełnej k....., strzela, a potem cała drużyna skupia się na klepaniu po plecach Van der Sara i jakoś to będzie. I było! Trochę dziwnie co prawda to wyglądało - Porto atakuje cały czas a Manchester siedzi okopany pod własnym polem karnym, ale mimo wszystko. Różnicę zrobił Cristiano, który chyba sam nawet nie wiedział, że tak fajnie potrafi, bo zamiast się cieszyć, wyglądał jakby na usta cisnęło mu się motto naszego bloga (znajdziesz je u góry zaraz pod nazwą).


Po remisie u siebie, "żółtej łodzi podwodnej" grodziło zatonięcie w zimnych wodach Tamizy, jednak nie bez walki. Tymczasem Hiszpanie przeszli obok spotkania. Szybko strzelona bramka ustawiła mecz? Bzdura! To jest Liga Mistrzów, a nie jakiś tam Puchar Ekstraklasy, tutaj szybko strzelone bramki tylko mecz rozkręcają (patrz. Chelsea - Liverpool). Po prostu Arsenal był drużyną lepszą w każdej formacji, a piłkarze Villareal grali jakby sami siebie nie bardzo widzieli w półfinałach. Mecz był ustawiony dopiero po czerwonej kartce i bramce na 3:0. Fabiański? Bardzo pewnie wyłapywał nieśmiałe strzały z trzydziestu metrów. Nie zrozumcie mnie źle, poprzednie zdanie ma wydźwięk jak najbardziej pozytywny, bo przecież po takim właśnie strzale skapitulował w poprzednim meczu Almunia.

Zostały trzy drużyny angielskie i Barcelona. Przedstawiciel Premiership zagra w finale i rady na to nie ma. Jednak czy po raz kolejny będzie angielski finał? W studiu TVP 2 coś tam burczeli, że może derby Londynu i historyczny precedens. Ja bardziej widzę finał Manchster - Barcelona. Kto ma rację? Znając piłkę, pewnie nikt!
Reblog this post [with Zemanta]

Brak komentarzy: