poniedziałek, 23 listopada 2009

Nasi za granicą: Asystent Kowalewski, czerwony Bąk.

Nie był to zbyt udany weekend w wykonaniu polskich piłkarzy grających za granicą. Bramek "naszych" było jak na lekarstwo, poprawnych wstępów niewiele więcej i generalnie dominowała przeciętność (jak zwykle). Chyba nie było by o czym pisać, a bohaterem nie zostałby nikt, gdyby nie...

Bohater tygodnia
... Wojciech Kowalewski. Co prawda zagrał taki sobie mecz, ale w ostatnich minutach przy stanie 2:1 dla Atromitosu poleciał w pole karne i ... zaliczył asystę!!! Ofensywna akcja w wykonaniu bramkarza to rzadkość, tym bardziej polskiego, a już tym bardziej asysta przy bramce ratującej remis, dlatego bohaterem tego tygodnia wybieramy Wojtka. Może Smuda powinien mu dać szansę, zwłaszcza, że w kadrze nie ma komu ostatnio strzelać ani nawet asystować. Przy okazji Kowalewski to całkiem przyzwoity bramkarz, w dodatku grający regularnie w klubie, chociaż lepiej nie wspominać jakim.

Strzelali
Z reprezentantów trafił tylko Michał Żewłakow. Zrobił to jak zwykle głową i bramką tą dał prowadzenie Olympiakosowi, który niestety ostatecznie tylko zremisował z jakimś tam PAS Giannina, 2:2. Znak życia dał też Grzegorz Rasiak, który pojawił się na boisku w 68 minucie i zdobył zwycięskiego gola dla Reading w meczu z Blackpool (2:1). Maciej Żurawski po raz kolejny udowodnił, że strzela już tylko z karnych, tym razem w trzeciej minucie spotkania Aris - Omonia. Ale nie czepiamy się, grunt że strzela w ogóle. No i wreszcie Tomasz Stolpa, czyli nasz rodzynek w jakże zacnej lidze azerbejdżańskiej. Trafił na 1:0 w meczu Qabala - Standard, skończyło się 2:1 dla jego zespołu, czyli Qabali gdyby ktoś nie wiedział.


Na plus
Hmm, na przykład Tomasz Kos, który zaliczył pełne 90 minut w Erzerbirge Aue - Wacker Burghausen, 3:0. Kto tam jeszcze, o proszę, Paweł Kieszek zachował czyste konto w meczu Sporting Braga 3:0 Victoria Setubal. Grę Metalistu Charków ożywił nieco Marcin Burkhardt, który pojawił się na 22 minuty przed końcem w wygranym 2:0 meczu z Zoyra Lahansk. Nie zapominajmy też o Jeleniu, który nie nic strzelił, ale zagrał przyzwoicie w wygranym meczu z Monaco, a jego Auxerre awansowało na pierwsze miejsce. I może jeszcze Krzysztof Łagiewka, który zaliczył pełne 90 minut w wygranym meczu Kubania Krasnodar z Terekiem Grozny.

Na minus
Łukasz Załuska, który w ciągu kilku minut puścił dwa gole z Dundee Utd. co przyczyniło się do przegranej Celticu 1:2. Sebastian Tyrała też się nie popisał, zresztą jak całe rezerwy Borussi Dortmund, które przegrały aż 1:4 z niejakim Osnabruck, a więc żadną wielką firmą. Marcin Kowalczyk niestety nie był w stanie zatrzymać napastników Lokomotiv Moskwa i jego Dynamo uległo w derbach 0:2. Ale najbardziej dał ciała Jacek Bąk. Jeszcze niedawno był bohaterem meczu ze Sturmem Graz, a w tym tygodniu postanowił zostać winowajcą porażki z Rapidem Wiedeń i to jakiej, 4:1. Były reprezentant Polski w 46 minucie, przy stanie 1:1 zobaczył czerwoną kartkę i był to początek końca dla jego zespołu.

Szara strefa
Marcin Baszczyński (Atromitos) - 90 minut w zremisowanym 2:2 meczu z Iraklisem.
Marcin Bednarek (Trinec) - cały mecz Trinec kontra Hlucin 2:1.
Jakub Błaszczykowski (Borussia D.) - 88 minut w zremisowanym 0:0 meczu z Mainz.
Dawid Janczyk (Lokeren) - połowa w meczu Westerlo - Lokeren 1:0.
Michał Janota (Excelsior) - 75 minut w meczu Excelsior - De Graafshap 2:1.
Adam Kokoszka (Empoli) - 42 minuty w wygranym 3:2 meczu z Padovą.
Artur Krysiak (Burton Albion) - 90 minut w wygranym 3:2 meczu z Hereford United.
Ludovic Obraniak (Lille) - 18 minut w przegranym 2:0 meczu z Montpellier.
Bartłomiej Pietrasik (Etzella) - 90 minut w przegranym 0:1 meczu z Fola Esch.
Łukasz Piszczek (Hertha) - 90 minut w zremisowanym 1:1 meczu z Vfb Stuttgart.
Arkadiusz Radomski (NEC) - 90 minut w meczu NAC Breda - NEC 3:3.
Piotr Skiba (Farsley) - 90 minut w pucharowym meczu Farsley Celtic -Droylsden, 5:2.
Łukasz Sosin (Anorthosis) - 12 minut w przegranym 0:2 meczu z AOPEL.
Artur Wichniarek (Hertha) - 90 minut w zremisowanym 1:1 meczu VFB Stuttgart.
Marek Zieńczuk (Xanthi) - 62 minuty w wygranym 1:0 meczu z Levadiakos.

piątek, 17 lipca 2009

Europuchary: Gramy dalej?

Te pierwsze rundy "przed przed wstępne" europejskich pucharów zazwyczaj oglądało się z przyjemnością. Przyjeżdżała jakaś drużyna z Malty albo Mołdawii dostawała 5-6 bramek od naszych ligowców, potem w rewanżu u siebie ze dwie-trzy, a człowiek popijając piwo pocieszał się, że jeszcze aż tak źle z tą naszą ligą nie jest, żeby nie mogło być gorzej. W tym roku jest niestety trochę inaczej...

Prędzej Tomaszewski zostanie prezesem PZPN niż polska drużyna zagra w Lidze Mistrzów.
Ile to już trwa? 12, 13 lat? Grają Turcy, Słowacy, Czesi, Austriacy, Białorusini, Ukraińcy, Rumuni a nawet Bułgarzy - wszyscy tylko nie Polacy. UEFA już się nawet zlitowała i zmieniła przepisy, by nasi dzielni mistrzowie nie trafiali na dzień dobry na Real, Barcę czy Manchester. Na nic to wszystko bo już nawet Levadia Tallin okazuje się zbyt wymagająca. "Dziś już nie ma słabych drużyn" podsumowali zgodnie po meczu komentatorzy TV4. Bzdura! Są słabe drużyny i Levadia jest jedną z nich, problem w tym, że Wisła chyba niestety również. Dalej żyjemy Wisłą, która demolowała Parmę, Schalke, nie mówiąc już o rywalach z Austrii, Szwajcarii, Holandii, Chorwacji, Grecji czy Izraela. Ale tej Wisły dawno już niema, obecna Wisła to zespół, który nawet na krajowych rywalach nie robi już takiego wrażenia a mistrzostwo zdobył bo przydarzyło mu się o jedno potknięcie mniej niż rywalom. I to wszystko widać było w meczu z Levadią, który bardziej przypominał pierwszy pourlopowy sparing, niż walkę o Ligę Mistrzów. Widać było, że Estończycy boją się Wisły i nie marzą nawet o remisie, głównie się bronili i strzelali z dwudziestu metrów. Wystarczyło. Dla Levadii przywieźć remis z Sosnowca (czyt. Krakowa) to tak jak dla Wisły przywieźć remis z Camp Nou. Teraz szanse "Białej Gwiazdy" należy oceniać biorąc pod uwagę procent drużyn, którym udało się awansować po bramkowym zremisowaniu pierwszego meczu u siebie, coś mi się zdaję, że nie przekracza on 15. W razie czego w następnej rundzie czeka mistrz Węgier Debreczyn - w normalnych okolicznościach Wisła powinna wygrać w dwu meczu jakieś 6:1, ale 1:1 u siebie z Levadią wykluczają normalne okoliczności. BTW gdyby Skorża i jego piłkarze czytali Krótką Piłkę wiedzieliby, że strzały z daleka to tajna broń Levadii i trzeba na to uważać (pisałem o tym, ba nawet filmik wstawiłem, zaraz po losowaniu par).


Liga Europejska
Naukowcy odkryli nowe lekarstwo na bezsenność! Są nim mecze Polonii Warszawa w eliminacjach Ligi Europejskiej. Rewanżowy mecz z Buducnostem był tak nudny, że uśpił nawet samych aktorów tego widowiska, naj bardziej przytomny z nich strzelił z dystansu i skończyło się tak jak się skończyło. Z kolei wczorajszy mecz z Juvenes do złudzenia przypominał ostatnie wyjazdowe męczarnie reprezentacji Polski z San Marino. Takiego popisu nie skuteczności od czasu rewanżowego meczu Widzewa z Czarnomorcem Odessa w 1996 roku. Bramkarz Juvenes zagrał mecz życia, o którym będzie opowiadał swoim wnukom, a gdyby tak w rewanżu drużyna z San Marino poszła w ślady Buducnostu? To dopiero by było co opowiadać! Oby jednak "Czarne koszule" obroniły u siebie jedno bramkową zaliczkę i popracowały nad skutecznością bo następnej rundzie czeka już holenderska NAC Breda.


Najmniej skompromitowała się Legia. Właściwie nie z kompromitowała się wcale bo 3:0 u siebie raczej przesądza losy dwumeczu z Rustavi. Co prawda bardziej spokojni bylibyśmy gdyby "Wojskowi" wygrali 6:0 bo tak gościnni dla gruzińskich drużyn bywali kiedyś, ale skoro Wisła zwala na deszcz, to Legia może zwalić na nie dobudowany stadion. Goście na szczęście byli na tyle uprzejmi, że nie wykorzystali rzutu karnego, bo 3:1 nie brzmiałoby już tak dobrze. W następnej rundzie czeka ktoś z pary Brondby Kopenhaga/Flora Talin - wierzcie lub nie ale pierwszy mecz wygrała Flora i to na wyjeździe, Estończycy chyba się na nas uwzięli w tym sezonie.


Na koniec Lech Poznań, który jeszcze nie grał więc puki co nie nadwyrężył honoru polskiej piłki w Europie (swoją drogą honor polskiej piłki w Europie jest jak potwór z Loch Ness - dużo się o nim mówi, ale wszyscy wiedzą, że nie istnieje). "Kolejorz" trafił na norweski Fredrikstad FK, który ma na swoim koncie 9 tytułów mistrza kraju i 11 krajowych pucharów, a powstał dawno, dawno temu (1903). W Fredikstadzie na obronie występuje Andre Czwartek, którego dziadek notabene kupował kiedyś bułki w polskiej piekarni w centrum Fredrikstadu, ale bardziej uważać należy na Raio Piiroje (doświadczony obrońca - 87 spotkań w reprezentacji Estonii) oraz Garoar Johannssona (14 bramek w 36 meczach w barwach Fredrikstad).

poniedziałek, 22 czerwca 2009

Znamy rywali polskich drużyn w europejskich pucharach

Wisła Kraków boje o Ligę Mistrzów zacznie od spotkań z mistrzem Estonii - FC Levadią Tallin. Pierwsze spotkanie "Biała Gwiazda" rozegra u siebie, czyli w najprawdopodobniej w Sosnowcu, już 14 lub 15 czerwca. FC Levadia to młody klub, liczy sobie zaledwie 10 lat, ale ma już na koncie 6 tytułów mistrzowskich, pięć pucharów kraju i trzy superpuchary Estonii. Jego największym międzynarodowym sukcesem jest awans do 1 rundy Pucharu UEFA po wyeliminowaniu holenderskiego Twente. Wiślacy powinni zwrócić szczególną uwagę na Konstantina Nahka, który nie tylko był ojcem zwycięstwa nad Twente trzy lata temu, ale swego czasu ośmieszył, również w walce o Ligę Mistrzów Crveną Zvezdę Belgrad...


Rywalem Polonii Warszawa w I rundzie eliminacyjnej Ligi Europejskiej będzie czarnogórska FK Buducnost Podgorica. Założony w 1925 roku klub jest wicemistrzem Czarnogóry, jego największe sukcesy to dwa mistrzostwa tegoż kraju oraz gra w finale pucharu Jugosławii i zwycięstwo 2:1 nad Deportivo La Coruna w Pucharze Intertoto A.D. 2005 (drugi mecz 0:3). Będzie to pierwsza w historii klubowa potyczka Polski z Czarnogórą, pierwszy mecz 2 lipca w Podgoricy. Ewentualnym rywalem Polonii w drugiej rundzie będzie AC Juvenes/Dogana z San Marino.

Natomiast Legia, która rywalizację zacznie w II rundzie eliminacji, zmierzy się ze zwycięzcą pary Olimpi Rustawi (Gruzja) - Fótbóltfelagið B 36 (Luksemburg).

wtorek, 9 czerwca 2009

Kończ Waść, wstydu oszczędź!!!

Reprezentacja Leo Beenhakkera (chyba lepiej nie rozgłaszać, że jest to również reprezentacja Polski) przegrała z zajmującą 77 miejsce w rankingu FIFA reprezentacją RPA oraz zremisowała z 85 reprezentacją Iraku. Do decydującej fazy eliminacji mistrzostw świata zostały trzy miesiące i wygląda na to, że po raz pierwszy od ośmiu lat nasi na mundial nie pojadą.

Dziewięciu piłkarzy olało zgrupowanie w Kapsztadzie, bo po co jechać na "kadrę" skoro można jechać na wcześniejsze wakacje. Leo i tak ma związane ręce, bo jak sam zresztą twierdzi lepszych piłkarzy nie ma więc musi powołać tych, którzy go olewają i liczyć, że łaskawie przyjadą. Inna sprawa, że trener nie do końca ma rację bo piłkarzy to Ci u nas dostatek tylko, że z większością z nich Holender pokłócił się już wcześniej. Takie zgrupowanie w Kapsztadzie to doskonały pretekst by przetestować wyróżniających się za granicą. Wichniarek, Rasiak, Olisadebe, Kosowski, Marcin Żewłakow, Onyszko, Szukała, Burkhardt, Kuś, Marcin Kowalczyk, Gancarczyk czy Kokoszka - to piłkarze, którzy mają za sobą solidnie przepracowane sezony, grają w swoich klubach, strzelają bramki i zbierają pozytywne recenzje. Może niektóre nazwiska brzmią na pierwszy rzut oka absurdalnie, ale chyba nie bardziej niż te powołane przez Leo, a przecież jak pokazały mecze z RPA i Irakiem, nie tylko nazwiska ale i gra tych Panów ociera się o absurd.

Kłopot w tym, że z większością przytoczonych piłkarzy nasz trener jest skonfliktowany, innych natomiast nie dostrzega bo jest zbyt zapatrzony w swoje "talenty" - Polczaka, Bandrowskiego, Wilka czy Rzeźniczaka. Wyżej wymienieni nie pokazali niczego co usprawiedliwiało by ich powołanie! Większość powołanych mała już okazję zaprezentować się w kadrze i nic wielkiego nie pokazała. Warto było sprawdzić Załuskę, Jańczyka (chociaż pojechał tylko dlatego, że odpadł Brożek), Przyrowskiego, Trałkę i Peszke, przynajmniej wiadomo już, że nikt poza tym ostatnim do kadry na dzień dzisiejszy się nie nadaje. Warto było by również zastanowić się nad odstawieniem Krzynówka, Bosackiego, Saganowskiego i Lewandowskiego bo trzej pierwsi stracili już dawny blask a ten ostatni zgubił na wiosnę formę strzelecką (strzelił wiosną tyle bramek co Jańczyk, tylko że nie w Belgii a w Polsce). Na plus na pewno pokazali się Murawski i Peszko ale to i tak było za mało. Do Rogera trudno mieć pretensję bo grał tak jak zawsze, przeciętnie i ospale ale miał swoje momenty w obu spotkaniach i w gruncie rzeczy znacząco wyróżniał się technicznie od na tle reszty.

Nie byłem zwolennikiem odejścia Leo po EURO, ale chyba jednak rację mieli pieniacze, którzy domagali się jego głowy. Liczyłem, że Holender jest na tyle doświadczonym szkoleniowcem, że zauważy potrzebę zmian po przegranym turnieju. Potrzebne było oczyszczenie atmosfery i niestety do dziś to nie nastąpiło. Grają Ci sami piłkarze, popełniają te same błędy i tak samo przegrywają mecze, z tym że już nie z Niemcami czy Chorwacją tylko Słowacją, Irlandią Północną i RPA. Po trzech latach pracy Leo ma już swoich ulubieńców i niechętnie sięga po nowych, a w reprezentacji powinni grać Ci, którzy w danym momencie są w najlepszej formie. Czy Polczak, Wilk, Bandrowski, Saganowski, Krzynówek, Rzeźniczak i Roger do nich należą? Sam sobie na to odpowiedz drogi czytelniku.

Grając takim składem, nawet uzupełnionym o "gwiazdy", które machnęły ręką na Kapsztad, nie mamy najmniejszych szans w jesiennych starciach z Irlandią, Czechami, Słowacją i Słowenią. Ustawienie z jednym napastnikiem, też nam nie służy, bo brakuje takiego napastnika, który byłby w stanie dźwignąć odpowiedzialność bycia tym jedynym. Lewandowski zupełnie sobie z tym nie poradził, Smolarek nie gra w klubie więc nie wiadomo czego się po nim spodziewać, może Brożek ale nawet on nie jest przyzwyczajony bo samotności w ataku, bo w Wiśle zazwyczaj ma partnera.

Mimo wszystko kwestia zwolnienia trenera nie jest taka prosta. Po pierwsze czy nowy trener ma jakiekolwiek szanse uratować jeszcze te eliminacje? Po drugie kto miałby nim zostać? Smuda? Kasperczak? Bądźmy poważni to nie są kandydaci, pierwszy zawalił Lechowi mistrzostwo, drugi spuścił Górnik do pierwszej ligi, słabe referencje jak dla mnie! W każdym razie Beenhakker zamiast selekcją bardziej ostatnio zajmuje się graniem na nosie działaczom i kłótniami z dziennikarzami i niestety w każdym kolejnym spotkaniu jest to coraz bardziej widoczne. Nie pamiętam już kto ostatnio wyprowadził nasza reprezentację poza pierwszą pięćdziesiątkę rankingu FIFA ale Leo jest już bardzo blisko powtórzenia tego "zacnego" wyczynu!

niedziela, 24 maja 2009

Piłkarze też dochodzą

Jak wiadomo wszem i wobec piłkarskie emocje tego sezonu mają się już ku końcowi, jednym długo oczekiwany koniec rozgrywek przynosi radość, drugim jedynie smutek. Każdy z piłkarzy patrząc wstecz już wie czy jego wysiłek przyniósł oczekiwane owoce, czy też wszytko poszło na marne (i nie mam tu na myśli domowych pasjonatów rolnictwa).

Postanowiłem dodać coś od siebie, aby czytanie powyższego posta było przyjemniejsze. To dla wszystkich świętujących, bądź też topiących swe smutki w piwie.

04 Myslovitz - Zgon

Dzisiejszego posta rozpoczniemy od dobrych wiadomości, ponieważ tych złych trochę się nazbierało podczas mijającego weekendu.

Tradycyjnie na pierwszy ogień pójdzie Jeleń. W sobotę drużyna Auxerre podejmowała na swoim boisku kandydata do spadku z Ligue 1 - Saint-Etienne. Gospodarze nie okazali się zbytnio gościnni co udokumentowali bramką w 60 minucie. Konkretnie uczynił to nasz reprezentant - Ireneusz Jeleń. Była to jedyna bramka tego meczu. Do końca sezonu do rozegrania pozostał jeden mecz, na ten czas statystyka goli - Jeleń vs reszta drużyny wynosi 14:20.

Bramka na 1:0 60 minuta

To koniec tych dobrych (bramkowych) wiadomości, pozostałe mają raczej słodko-gorzki posmak.

Jakub Błaszczykowski strzelił bramkę w meczu wyjazdowym z Monchengladbach , a wiadomo kiedy grają dwie Borussie no to mamy remis. Ostateczny wynik 1:1 pozbawił w ostatniej kolejce drużynę z Dortmundu udziału w europejskich pucharach, smutno ponieważ ofensywnych graczy występujących w tego typu rozgrywkach mamy jak na lekarstwo.

Bramka na 1:1 64 minuta (na partyzanta)

Pozostając przy niemieckiej Bundeslidze, w tym samym dniu, o tej samej porze z 1 ligi spadła drużyna Artura Wichniarka. Arminia Bielefeld podejmowała u siebie w meczu ostatniej szansy zespół z Hannoveru. Gospodarze swojej szansy nie wykorzystali remisując z przyjezdnymi 2:2. Wichniarek zdobył bramkę w 90 minucie, ustalając wynik spotkania. Była to najprawdopodobniej bramka na pożegnanie dla klubu i kibiców, ponieważ król Artur zmuszony będzie poszukać sobie innego królestwa.

Bramka na 2:2 90 minuta

Kiedy jedni toną, drudzy chwytają się brzytwy i starają się wypłynąć na powierzchnie. Tak jest w przypadku drużyny Adama Kokoszki - FC Empoli. Zespół Polaka zagra w barażach o awans do Serie A. Miejmy nadzieję, iż drużyna naszego rodaka wyjdzie z tej batalii obronną ręką i dzięki temu będziemy mogli emocjonować się występami jedynego Polaka w tej lidze.

W barażach zagra także zespół Łukasza Kukiełki, różnica polega na tym, że Energie Cottbus będzie broniło się przed spadkiem do 2 Bundesligi.

Ten weekend okazał sie niemiłym także dla Artura Boruca, w ostatniej kolejce szkockiej Premier League drużyna Glasgow Rangers utrzymała fotel lidera i może cieszyć się tytułem mistrzów Szkocji, pierwszym od 3 lat.

Wieśniak z miasta 21:05:39
Drużyna Daniela Lubienieckiego, Piotra Leciejewskiego, Łukasza Nadolskiego i Tomasza Grabowskiego po 7 kolejkach zajmuje 4 pozycję w 2 lidze norweskiej.
Wieśniak z miasta 21:05:41
no
Cham ze wsi 21:05:49
jebac 2 lige norweska

.

Chama interesują tylko bramki, żeby napisał o Kokoszce i Kukiełce trzeba było go pół godziny przekonywać..., z innych nieistotnych informacji dodam jeszcze, że Austria Wiedeń z Jackiem Bąkiem w składzie pokonała w finale pucharu Austrii Admire Wacker 3:1. Daniel Lubieniecki zdobył bramkę w meczu Sogndal IL - Moss FK, wygranym przez gospodarzy 2:1, a Maciej Zięba strzelił dwie bramki w meczu rezerw Bayeru Leverkusen z Mainz. (dop. Wieśniak z miasta)

Jest godzina 22:37 i mamy kolejną złą wiadomość. Anderlecht przegrał walkę o mistrzostwo Belgii z drużyną Standard Liege. Po pierwszym meczu rozegranym w Brukseli i zakończonym wynikiem 1:1, zespół Marcina Wasilewskiego nie sprostał drużynie z Liege i przegrał 1:0 (karny podyktowanym dla gospodarzy - nie z winy Wasilewskiego).

poniedziałek, 18 maja 2009

Irek trafia z zerowego kąta

O czym my byśmy tutaj pisali gdyby nie Ireneusz Jeleń? Trzeba by było się zachwycać popisami Gruszczyńskiego w lidze Luksemburskiej i Olisadebe w Chińskiej. W sobotę Irek znów trafił, ale tym razem naprawdę pokazał, że jest w takiej formie, iż wystarczy tylko że kopnie piłkę w stronę bramki, a ta już sama wie co ma dalej robić. W momencie strzału, futbolówka częściowo przekroczyła już linię końcową a mimo to wpadła do siatki. Warto również zauważyć iż Polak miał spory udział przy drugiej bramce, która co prawda była samobójcza, można powiedzieć, że Jeleń asystował. Auxerre wygrało z PSG 2:1.


Formą strzelecką imponuje również Marcin Wasilewski. Osiem bramek w sezonie to jak na obrońcę wynik bardzo przyzwoity. "Wasyl" niemal wszystkie gole strzela tak samo - głębokie dośrodkowanie (najczęściej ze stałego fragmentu) w pole karne, które Polak przecina ubiegając bramkarza. Leo Benhakker powinien zwrócić na to uwagę i spróbować zastosować podobne rozwiązanie w kadrze, skoro połowa ligi Belgijskiej się nabrała...


W Dortmundzie doszło do "polskiego" meczu pomiędzy miejscową Borussią (Kuba Błaszczykowski) i Arminią Bielefeld (Artur Wichniarek). Gospodarze rozgromili broniącą się przed spadkiem Arminię a Kuba zaliczył asystę przy jednej z bramek. W lidze angielskiej kolejne spotkanie zaliczył Łukasz Fabiański. Tym razem rywalem "Kanonierów" był Manchester United, mecz zakończył się wynikiem bezbramkowym z czego cieszy się nie tylko "Fabian", ale również Tomek Kuszczak, który co prawda nie grał ale mistrzostwo Anglii zapewne świętował. Podobnie zresztą jak młodziutki Paweł Wojciechowski, którego Heerenven sięgnęło po puchar Holandii. Polak niestety znalazł się poza kadrą na ten mecz, w tym sezonie w barwach Heerenven wystąpił trzy razy i zdobył jedną bramkę.

W lidze rosyjskiej pokazał się Mariusz Jop, niestety z jak najgorszej strony. W 68 minucie ujrzał czerwoną kartkę i osłabił swój zespół, mimo to FK Moskwa zdołało zremisować na wyjeździe z FK Chimiki. Zadowolony nie może być również Artur Krysiak, który nie doczekał się przedłużenia kontraktu ze strony Birmingham City. Polak jest na wypożyczeniu w szkockim Motherwell ale już może szukać sobie nowego pracodawcy.

Na koniec dodam jeszcze, że kraj opuszcza Marcin Baszczyński. Obrońca Wisły Kraków właśnie podpisał kontrakt z beniaminkiem pierwszej ligi greckiej - Atrómitos Peristeríou. Oby w Helladzie wiódł weselsze życie niż Jakub Wawrzyniak, który niedawno został zawieszony na pół roku, wiadomo za co.

28 kolejka Ekstraklasy - "Status quo"

W czołówce bez zmian, cała trójka wygrała swoje mecze i na dwie kolejki przed końcem mistrzostwo wciąż jest sprawą otwartą. Lech u siebie wymęczył skromne zwycięstwo nad broniącą się przed spadkiem Lechią. Legia również nie zachwyciła w meczu z Polonią Bytom, ale dzięki duetowi Giza-Paluchowski wygrała bez kłopotów. Aż dziw bierze, że trener Urban do tej pory trzymał Paluchowskiego na ławce, zamiast zmienić ustawienie i postawić go obok Chinyamy. Najefektowniej zaprezentowała się Wisła, która w pięknym stylu rozgromiła, bądź co bądź dobrze spisujący się na wiosnę, Łódzki Klub Sportowy. Do formy powrócił nie tylko strzelec dwóch bramek Paweł Brożek, ale przede wszystkim Wojciech Łobodziński, który zaliczył dwie asysty.

Koniec złudzeń Polonii Warszawa i GKS-u Bełchatów. "Czarne koszule" przegrały z Jagiellonią a Gieksa poległa z Cracovią. Żadna z tych drużyn nie ma już szans na mistrzostwo ani nawet na puchary, w ostatnich dwóch kolejkach będą rywalizowały o zaszczytne czwarte miejsce w tabeli. Śląsk nie gra o nic już od dawna, ale w niedzielę nie omieszkał utrudnić życia Piastowi Gliwice. Piłkarze z Wrocławia specjalnie się nie starali, ale na Piasta to wystarczyło, spotkanie przypominało Monty Phyton'owski mecz filozofów (nawet wynik padł taki sam). O spadek nie musi martwić się już Jagiellonia, w dobrej sytuacji są też ŁKS, Odra i Polonia Bytom. Cała ta trójka przegrała w tej kolejce swoje mecze ale wciąż ma 4 pkt przewagi nad Cracovią, która dzięki zwycięstwu z Bełchatowem wylądowała na miejscu barażowym. Awansował również Górnik, który pokonał u siebie Odrę. Kto zatem jest ostatni? Arka Gdynia, która w "meczu o 6 punktów" poległa z Ruchem. Chorzowianie nie mogą jeszcze być pewni swego ale wśród drużyn bezpośrednio zagrożonych spadkiem, zajmują najwyższe miejsce, jednak zostały im jeszcze mecze u siebie z ŁKS i na wyjeździe z Legią oraz finał Pucharu Polski. Za tydzień prawdopodobnie poznamy pierwszego spadkowicza, a o tym kto nim będzie zadecydować może bezpośrednie spotkanie Cracovii i Górnika.

Bramka kolejki - Dariusz Kołodziej (Górnik Zabrze)
http://ekstraklasa.tv/ekstraklasa/12,91668,6613729,Wisla__Legia_i_Lech_nadal_walcza_o_mistrzostwo__Zobacz.html

Bohater kolejki - Adrian Paluchowski (Legia Warszawa)
Wydawało się, że kontuzja Chinyamy to dla Legii koniec marzeń o mistrzostwie. Tymczasem trener Urbany wyciągnął z rękawa Jokera, który nie tylko godnie zastąpił etatowego asa Legii, ale jeszcze uczynił to w takim stylu, że kto wie czy nie zadomowi się w pierwszym składzie na stałe.

Mecz kolejki - ŁKS Łódź 0:4 Wisła Kraków
Do przerwy było tak sobie, chociaż akcja po której padła bramka cieszyła oko. W drugiej połowie "Biała Gwiazda" zagrała prawdziwy koncert, pod batutą Pawła Brożka, który najpierw asystował przy golu Ćwielonga, a następnie wykorzystał podania Łobodzińskiego dwukrotnie ośmieszając, najmniej winnego przy traconych bramkach, Bodzia W.
http://ekstraklasa.tv/ekstraklasa/10,91841,6617196,28_kolejka__LKS___Wisla_0_4__Skrot_meczu.html

środa, 13 maja 2009

Nagły atak Jelenia

Nietypowo piszę w środku tygodnia, ale tak musiało być skoro Jeleń i Lewandowski dali swoim drużynom zwycięstwo ... a mój kolega (redaktor Michał) wiercił mi dziurę w brzuchu w sprawie tego posta.

Drużyna Auxerre podejmowała u siebie zespół Grenoble. Jeleń wyróżnił się już w 6 minucie żółtą kartką, później było już tylko lepiej. W 36 minucie Polak wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie, a w 73 postawił dwukropek nad Ü strzelając bramkę na 2:0. To 11 i 12 trafienie Irka w tym sezonie, a cały dorobek bramkowy Auxerre wynosi 31 goli.

Bramka na 1:0 36 minuta

Bramka na 2:0 73 minuta

W półfinałowym meczu pucharu Ukrainy z bardzo dobrej strony pokazał się Mariusz Lewandowski, co prawda na boisku przebywał jedynie 26 minut, lecz ten czas wykorzystał efektywnie i zdobył gola na wagę zwycięstwa. Bramka Polaka była jedyną w tym meczu i padła w 83 minucie.

Bramki nie ma i nie będzie

A WŁAŚNIE, ŻE JEST I BĘDZIE (dop. redaktor Michał)


poniedziałek, 11 maja 2009

Kuba wreszcie trafia

Kolejny weekend za nami, powoli zbliża się czas ostatecznych rozstrzygnięć w większości lig europejskich . Przed nami finały Ligi Mistrzów i pucharu UEFA, a przed piłkarzami perspektywa zabójczego finiszu, triumfu oraz zasłużonego odpoczynku.

Kuba Błaszczykowski udokumentował swój powrót do dobrej formy golem w meczu z Karlsruher. Na listę strzelców wpisał się w 25 minucie, jednocześnie otwierając wynik spotkania. Ostatecznie drużyna z Dortmundu pokonała przyjezdnych 4:0, pozbawiając ich nadziei na utrzymanie się w pierwszej lidze (Karlsruher zajmuje ostatnie miejsce w tabeli z 23 punktami). W następnej kolejce Borussie czeka ciężki mecz wyjazdowy z liderem ligi niemieckiej, Wolfsburgiem, wbrew logice spodziewam się wygranej drużyny Błaszczykowskiego.

Bramka na 1:0 25 minuta

Pozostając przy lidze niemieckiej warto pochwalić Łukasza Piszczka, który zaliczył asystę w meczu z Bochum przy bramce na 2:0. Dzięki temu zwycięstwu drużyna Polaka nadal liczy się w walce o mistrzostwo Niemiec, tracąc do lidera jedynie dwa punkty.

Bramka na 2:0 50 minuta 

W lidze luksemburskiej, drużyna Tomasza Gruszczyńskiego - Football 1991 Dudelange zdobyła mistrzostwo kraju. Z odwrotną sytuacją mamy do czynienia w przypadku Artura Boruca i jego Celticu Glasgow, przegrana z Rangersami najprawdopodobniej spowoduje utratę tytułu mistrza Szkocji.

Jeszcze gorsze wieści dochodzą z Ukrainy gdzie drużyna Macieja Nalepy, FK Charków spada z pierwszej ligi. Katem Charkowian okazała się drużyna Mariusza Lewandowskiego - Szachtar Donieck.

W Grecji problemy ma Jakub Wawrzyniak i to nie z powodu słabej gry, lecz ze względu na podejrzenia o korzystanie z dopingu. Badania przeprowadzone 5 kwietnia bieżącego roku wykazały wynik pozytywny na obecność dopingu w ciele zawodnika. W tej sytuacji Wawrzyniak poprosił o analizę próbki B. Jeżeli kolejne badania potwierdzą przyjmowanie przez zawodnika greckiej drużyny dopingu, problemy Jakuba dopiero się rozpoczną. 

27 kolejka Ekstraklasy - "Wisła o krok od mistrzostwa!"

Kto wie czy nie była to przełomowa kolejka, dla ostatecznego układu tabeli. Fajerwerków nie było, ale sytuacja w tabeli powoli zdaje się klarować.

U góry wciąż trwa zajadła walka, bo kandydatów do mistrzostwa mamy trzech (już nie czterech) - idą łeb w łeb ale w ten weekend na minimalne prowadzenie wysunęła się Wisła. Przy Reymonta przez większość czasu wiało nudą, a mecz przypominał bardziej braże o utrzymanie w II lidze niż starcie o prym w Ekstraklasie. Legia w 5 sekundzie przestała grać, Wisła powalczyła trochę dłużej bo do 36 minuty. W drugiej połowie na odwrót, Wisła nie gra nic, Legia powoli się rozkręca. Obiektywnie patrząc powinno być 1:1 - i było by, jednak Chinyama zdaje się postawił u buka na Wisłę, bo jak inaczej wytłumaczyć, że najlepszy strzelec w lidze nie trafia do pustej bramki z pięciu metrów?! Tymczasem Lech wywiózł cenne 3 punkty z Wrocławia i awansował na drugie miejsce. W najlepszej sytuacji jest oczywiście Wisła, która jest teraz panem własnego losu. Z drugiej strony przez trzy kolejki jeszcze sporo może się wydarzyć, bo jeden punkt to żadna przewaga.

GKS Bełchatów i Polonia Warszawa mają już tylko matematyczne szanse na zdobycie mistrzostwa. Jeszcze tydzień temu straszyłem wizją Gieksy w roli mistrza Polski, ale na szczęście jej piłkarze polegli w Warszawie i walczą już tylko o miejsce w Europejskiej Lidze (jeśli ktoś po tym zdaniu, poczuł się zniesmaczony brakiem obiektywizmu... przypominam, że obiektywnie patrząc lepiej żeby tytuł do Bełchatowa nie powędrował). Śląsk nie gra o nic już od kilku kolejek i doskonale było to widać w meczu z Lechem. Niżej zaczyna się już walka o utrzymanie.

Coraz pewniejsze swego mogą być zespoły ŁKS-u, Odry i Polonii Bytom, które od miejsca barażowego dzieli już 6 punktów. Cała wymieniona trójka wygrała arcyważne spotkania na własnych stadionach. W Łodzi poległ Górnik, a walnie do tego przyczynił się Tomasz Hajto, któremu były pracodawca grodził horrendalną karą za występ w tym meczu (Hajto pokazał, że jest hardkorem, ale kto w tym sporze jest "Sprite" dopiero się okaże). Z Bytomia "na tarczy" wyjechała Arka, która co prawda jeszcze na 5 minut przed końcem prowadziła, ale jak głosi jedna z najbłyskotliwszych prawd piłkarskich - grać trzeba do końca! Dramatycznie było również w Wodzisławiu, gdzie o byt walczyła Cracovia. Przytoczona w poprzednim zdaniu prawda, najwyraźniej nie jest obca piłkarzom Odry, bo chociaż stracili bramkę na 8 minut przed końcem, zdołali wyciągnąć jeszcze na 2:1, podobnie zresztą jak tydzień temu w spotkaniu z Jagiellonią.

Skoro już jesteśmy przy "Jadze", to warto wspomnieć, że pomimo dwóch porażek z rzędu (tym razem z Lechią) zespół Probierza wciąż dzielnie się trzyma i w Białymstoku raczej nie zanosi się na I ligę. Nadzieja odżyła też w Gdańsku, bo Lechia dzięki potknięciom bezpośrednich rywali i własnemu zwycięstwu, ponownie wypłynęła na powierzchnię. W najtrudniejszej sytuacji znajdują się wspomniani już Górnik, Arka i Cracovia niewiele lepiej..., ale lepiej ma Chorzowski Ruch. Grono najbardziej zagrożonych spadkiem uzupełniają Lechia i Piast Gliwice.

Bohater Kolejki - Tomasz Hajto (ŁKS Łódź) - bo ma "jaja" i zagrał z Górnikiem, w dodatku grał tak jakby te 100.000 miał, w razie czego, przy sobie.

Bramka Kolejki - Dariusz Pawlisiński (Cracovia Kraków) - na 1:1 w meczu z Odrą.
http://ekstraklasa.tv/ekstraklasa/10,91668,6590142,27__kolejka__Odra___Cracovia__2_1__Skrot_meczu.html

Mecz Kolejki - Lechia Gdańsk 3:1 Jagiellonia Białystok
Dlaczego? Bo, bo, bo, no ten... BO TAK! Nie no, znajdzie się kilka powodów. Bo nie była to jakaś wybitnie ciekawa kolejka. Bo padło w nim najwięcej bramek. Bo jedna z nich była ładna. Bo Piotr Lech Show. Bo Cionek dostał czerwoną kartkę za "cieszynkę".

Link: Gdansk - Jagiellonia Bialystok GOALS" width="66" height="10">

poniedziałek, 4 maja 2009

Był sobie mecz... Wisła - Legia 12.11.2000

W sezonie 2000/01 do meczu przy Reymonta doszło na jesieni, więc nie był on jeszcze spotkaniem bezpośrednio decydującym o losach mistrzostwa Polski. Była to czternasta, przed ostatnia, jesienna kolejka. Wisła radziła sobie w lidze doskonale, miała wówczas na koncie 34 punkty (po 13 kolejkach!) i spokojnie przewodziła w tabeli rozgrywek. Trzy dni przed konfrontacją z Legią, "Biała Gwiazda" przegrywając na wyjeździe 0:3 z FC Porto pożegnała się z Pucharem UEFA. Legia, pod wodzą Franciszka Smudy, spisywała się nieco poniżej oczekiwań. Stołeczni po 13 kolejkach mieli ledwie 26 punktów (jak na zespół walczący o mistrza i w porównaniu z Wisłą - to mało) i w tabeli ustępowali miejsca nie tylko "Białej Gwieździe", ale również Pogoni Szczecin. W Szczecinie wielką piłkę próbował budować wówczas Turek Sabri Bekdas, skutek jego działań znamy - obecnie Pogoń gra w II lidze (III licząc ówczesnym systemem), jednak jesienią 2000 roku, zespół ten dysponował silną kadrą i liczył się w walce o mistrzostwo, a mówiący po polsku z dziwną manierą, inwestor odgrażał się, że za parę lat o Pogoni będzie głośno w całej Europie. W sumie chciał dobrze, ale nie dogadał się z władzami miasta a potem przyszedł Antonii "Buldożer" Ptak.

W tamtym czasie Wisła straszyła atakiem Frankowski-Żurawski, Paterem, Kosowskim, Moskalem i Moskalewiczem w pomocy oraz Kałużnym, Głowackim, Bogdanem i Markiem Zającem (nie rodzina) w obronie. Ponadto w lecie do zespołu dołączyli Marcin Baszczyński z Ruchu Chorzów i bramkostrzelny Łukasz Sosin z Odry Wodzisław. W Legii brylował Brazylijczyk Giuliano ściągnięty, Bóg jeden wie skąd przez Smudę oraz stara gwardia pamiętająca jeszcze mecze w Lidze Mistrzów - Mięciel, Kucharski, Zieliński, Sokołowski I. O ile dzisiejszemu trenerowi Lecha udało się zbudować na Łazienkowskiej dość silną obronę, opartą na byłych i ówczesnych reprezentantach kraju (Wojtala, Siadaczka, Zieliński, Murawski), o tyle Legia miała kłopoty ze strzelaniem bramek. Mięciel w 13 meczach strzelił 4 gole, Kucharski 3, a Giuliano, który jest pomocnikiem 5. W tym samym czasie Frankowski miał już na koncie 10 bramek. Co więcej Legia notorycznie marnowała rzuty karne, co kosztowało ją po 2 punkty w meczu z Górnikiem i Pogonią oraz 3 w meczu z GKS Katowice. Bez wątpienia faworytem przy Reymonta była Wisła, natomiast nadzieją dla Legii był Smuda, który jeszcze niedawno był trenerem Wisły i w dużym stopniu zbudował zespół, który teraz miał za zadanie pokonać. (fot. Plakat Legii Warszawa z jesieni 2000, zdjęcie pochodzi tygodnika Piłka Nożna)

Stadion Wisły w niczym nie przypominał dzisiejszego, ani tym bardziej przyszłego obiektu. Ze względu na brak oświetlenia i porę roku mecz rozpoczął się już o 13:00. Wisła wyszła trzema napastnikami, co zapowiadało ofensywne nastawienie zespołu. Legia osłabiona brakiem Jacka Zielińskiego, ustawiona była podobnie. Ku zaskoczeniu wszystkich mocniej zaczęli gości a efektem wypracowanej przewagi była bramka Tomasza Jarzębowskiego w 24 minucie. Wisła nie radziła sobie najlepiej ale szczęście było tego popołudnia przy gospodarzach. W 45 minucie Frankowski padł w polu karnym a sędzia Marczyk najpierw wskazał na wapno a potem pokazał drugą żółtą kartkę Adamowi Majewskiemu. Bramka do szatni Frankowskiego i perspektywa 45 minut gry w przewadze nieco uśpiły czujność Krakowian. Smuda postanowił w przerwie postawić wszystko na jedną kartę. W drugiej połowie Legia ruszyła do ataku i po 62 minutach goście prowadzili już dwiema bramkami (obie zdobył Giuliano). Gdyby Legia nie straciła Majewskiego zapewne rezultat ten utrzymałby się do końca, jednak grając w dziesiątkę "Wojskowi" nie zdołali odeprzeć naporu Wisły. Po ogromnym zamieszaniu do siatki trafił Marek Zając a chwilę później sędzia podyktował kolejnego karnego, którego bez skrupułów wykorzystał Frankowski. (fot. Okładka tygodnika Piłka Nożna z listopada 2000)


Wynik 3:3 bardziej ucieszył Wisłę, która utrzymała przewagę nad stołecznymi i wróciła z dalekiej podróży. Układ w tabeli nie zmienił się już do końca sezonu, Wisła wygrała ligę z przewagą dziewięciu punktów, na drugim miejscu znalazła się Pogoń a na trzecim Legia. Trener Smuda pożegnał się z Warszawą i ponownie zatrudnił się w Wiśle, ale to już zupełnie inna historia...

Dublet Żewłakowa, Starosta w Premier League?

Właściwie tytuł można interpretować dwuznacznie, ponieważ zarówno dla Marcina jak i Michała był to bardzo udany weekend. Ten pierwszy zdobył dwie bramki w spotkaniu AOPEL-u z AEL Limassol, wygranym przez jego zespół 3:1. W tym sezonie Marcin ma już 11 bramek. Duet Kosowski-Żewłakow robi prawdziwą furorę na cypryjskich boiskach, Kamil podaje , Marcin strzela, a AOPEL zdobywa mistrzostwo kraju. Nie inaczej było tym razem, ponieważ asystę przy pierwszej bramce zaliczył właśnie Kosowski. Jeśli zaś chodzi o Michała Żewłakowa, to wczoraj jego Olympiakos sięgnął po puchar Grecji (drużyna z Pierusu ma już na koncie mistrzostwo). Co prawda Polak w finale nie zagrał nawet przez minutę, ale puchar to puchar. Warto dodać, że mecz miał dość dramatyczny przebieg i rozstrzygnęły go dopiero rzuty karne, w których Olympiakos wygrał 15:14 (sic!).


Kolejny udany występ w barwach Lokeren zaliczył Dawid Janczyk, tym razem Polak otworzył wynik w wygranym 3:2 meczu z Club Brugge, był to piąty gol Janczyka w tym sezonie. Swój dorobek poprawił również Marcin Wasilewski, który tradycyjnie zdobył bramkę głową, w meczu z AFC Tubize. Gol "Wasyla" jest o tyle istotny, że Polak zdobył go w doliczonym czasie gry i uratował Anderlechtowi remis, pogrążając tym samym drużynę Błażeja Radlera, która straciła szansę na utrzymanie.


W ostatniej kolejce angielskiej Championship, dwa trafienia zaliczył Grzegorz Rasiak, dzięki czemu jego Watford pokonał Derby County, w którym notabene Rasiak również grał swego czasu. Grzesia w przyszłym sezonie w Premiership raczej nie zobaczymy, bo Watford skończył rozgrywki na 13 miejscu, jednak szansę awansu ma inny Polak - Ben Starosta. Sheffield United, w którym gra, a raczej w którego jest składzie, wywalczyło sobie prawo gry w barażach. Kończąc wątek angielski, dodam jeszcze, że Łukasz Fabiański zagrał dobre spotkanie przeciwko Portshmouth i zachował czyste konto.


Tym razem słabiej spisał się Ireneusz Jeleń, mimo wszystko jego Auxerre wygrało, na wyjeździe z Monaco. Asystę w spotkaniu Bochum-Hannover (0:2) zaliczył Jacek Krzynówek, podobnym wyczynem popisał się w lidze ukraińskiej Seweryn Gancarczyk, jego Metalist wygrał na wyjeździe z Arsenałem Kijów.

niedziela, 3 maja 2009

26 kolejka Ekstralkasy - "Legia ucieka!"

Nie pisaliśmy o Ekstraklasie przez kilka tygodni, a powodów takiego stanu rzeczy jest kilka. Po pierwsze - nie chciało nam się. Po drugie - nie mieliśmy czasu. Po trzecie - były święta. Po czwarte - mieliśmy kaca. W każdym razie w tym tygodniu wracamy do wymądrzania się na temat krajowej piłki.

Banałem stało się już pisanie, że "w tej kolejce emocji nie brakowało" bo ostatnio nie brakuje ich w żadnej. Trzy zespoły na serio ścigają się o Mistrzostwo (a może nawet cztery, chociaż "Bełchatów" to nie brzmi przekonująco), dwa nie grają o nic, a pozostałe dziesięć broni się przed spadkiem.

26 serię spotkań rozpoczął mało kogo interesujący mecz GKS Bełchatów - Polonia Bytom. Zgodnie z oczekiwaniami gładko wygrali gospodarze, którzy dzięki tym trzem punkom, ni z tego ni z owego, zbliżyli się do czołówki i wciąż mają szansę na mistrzostwo (bądźmy szczerzy, to by była katastrofa dla Polskiego futbolu, k.... mać czołówka grać!!!). W drugim piątkowym meczu Piast podejmował Wisłę. Dwa tygodnie temu Legia męczyła się w Gliwicach ale 3 punkty wywiozła, Wisła nie miała tyle szczęścia, chociaż oblegała bramkę Kozika przez większość spotkania. Ten remis drogo kosztował "Białą Gwiazdę", bo w sobotę Legia wymęczyła zwycięstwo z solidnie spisującym się na wiosnę ŁKS-em i odskoczyła na dwa punkty. Jakby tego było mało Lech u siebie nie poradził sobie z Ruchem i Legia jest samotnym liderem. Wszystko to oczywiście może ulec zmianie, bo za tydzień starcie tytanów przy Reymonta. Jeśli wygra Wisła będzie liderem, jeśli wygra Legia będzie mistrzem (no prawie, ale...). Natomiast remis jest ostatnią nadzieją dla Lecha, który swoją drogą też łatwo miał nie będzie bo gra na wyjeździe ze Śląskiem. Wracając jeszcze na chwilę do GKS-u Bełchatów, Ci którzy uważają, że to absurd wymieniać ten zespół w gronie pretendentów do tytułu, niech zastanowią się jeszcze raz. Czterech punktów brakuje Gieksie do lidera. Za tydzień jadą na Polonię, ale potem zostaje im do ogrania już tylko Cracovia, Arka i Jagiellonia, 7-10 punktów w tych meczach wydaje się realne.


Walka o utrzymanie zaczyna się od 7 miejsca. Jagiellonia ma 5 punktów przewagi nad miejscem barażowym i 6 nad spadkowym, więc martwić się zbytnio nie musi, ale trenerom pozostałych drużyn przyda się spory zapas syropku "Dopelhertz". Ważne zwycięstwa w tej kolejce odniosły drużyny Cracovii i Górnika. "Pasy" nieoczekiwanie pokonały Warszawską Polonie, natomiast Górnicy, w stojącym na bardzo dobrym poziomie spotkaniu, wygrali u siebie z Lechią. Nie mniej ważne trzy punkty zdobyli w Białymstoku piłkarze Odry, którzy co prawda przez cały mecz nic nie grali, ale w przeciwieństwie do Jagi, potrafili wykorzystać okazje, które mieli. Pozostali remisowali, ale z nie byle kim, Piast z Wisłą, Ruch z Lechem a Arka ze Śląskiem. Krok w tył zrobił ŁKS, jednak patrząc na grę i wyniki tego zespołu w ostatnim czasie, raczej trudno doszukiwać się w nim spadkowicza. W następnej kolejce będzie niezmiernie ciekawie, nie tylko za sprawą meczu Wisła-Legia ale również: ŁKS-Górnik, Odra-Cracovia, Ruch-Piast, Lechia-Jagiellonia i Polonia Bytom-Arka.



Bramka kolejki - Tomasz Brzyski (Ruch Chorzów)



Mecz kolejki - Arka Gdynia 3:3 Śląsk Wrocław
Nie tylko ze względu na liczbę bramek, ale również, a właściwie przede wszystkim - przebieg. Śląsk prowadził już 0:2, a później 1:3, ale na szczęście dla Arki na boisku przebywał Jarosław "nigdy nie będę grał w Ekstraklasie" Fojut, który w końcówce zaliczył asystę i strzelił bramkę na 3:3. Zostałby naszym bohaterem kolejki, bo zapewnił Arce cenny punkt, gdyby nie fakt, że jest piłkarzem Śląska.
http://ekstraklasa.tv/ekstraklasa/10,91668,6563916,26__kolejka__Arka___Slask__3_3_Skrot_meczu.html

Bohater kolejki - Dawid Nowak (GKS Bełchatów)
Nie ma Garguły, ale jest Nowak i tylko dzięki niemu w Bełchatowie mogą jeszcze myśleć o mistrzostwie i pucharach. W tej kolejce Dawid trafił dwa razy, najpierw po profesorsku (patrz. Panenka w finale Mistrzostw Europy 1976) wykonał niesłusznie podyktowaną jedenastkę a następnie bardzo sprytnie zachował się w sytuacji "sam na sam" i ustalił wynik na 3:1.

niedziela, 26 kwietnia 2009

Jeleń robi to w trzy minuty

Po 11 dniach nieobecności powróciłem. Widać przerwa podziałała mobilizująco na naszych piłkarzy, ponieważ ten weekend obfitował w bramki strzelone przez Polaków na obczyźnie.

Na pierwszy ogień pójdzie Ireneusz Jeleń, który w przeciągu 3 minut odwrócił losy spotkania i zapewnił swojej drużynie 3 punkty. Auxerre podejmowało na swoim boisku drużynę z końca tabeli - Caen. Do 85 minuty prowadzili goście, kiedy to Jeleń wyrównał na 1:1, a zaledwie 3 minuty później strzelił zwycięskiego gola. To 9 i 10 trafienie Polaka w tym sezonie (co daje ponad 1/3 bramek zdobytych przez Auxerre). 

Bramka na 1:1 85 minuta

Bramka na 2:1 88 minuta

W belgijskiej Jupiler League swojego szóstego gola w tym sezonie zdobył Marcin Wasilewski, pomagając swojej drużynie w zwycięstwie nad  FCV Dender EH 4:0 (dzięki temu zwycięstwu Anderlecht utrzymał fotel lidera i jest coraz bliżej ostatecznego triumfu w lidze). Bramka Polaka padła w 39 minucie po rzucie rożnym.

Bramka na 2:0 39 minuta

Pozostając przy lidze belgijskiej, kolejną bramkę zdobył Dawid Janczyk, a jego Lokaren ostatecznie rozprawiło się z Mouscron 3:0.

Bramka na 2:0 63 minuta

W angielskiej championship o kontuzji zapomniał juz Grzesiek Rasiak, wydatnie pomagając swoją bramką i asystą w ograniu Coventry City na wyjeździe. Mecz zakończył sie wynikiem 2:3, a Polak wpisał się na listę strzelców w 61 minucie.

Bramka na 2:2 61 minuta (filmik amatorski jednak o niskiej trzęsotliwości rąk)

W meczu na szczycie w lidze cypryjskiej, Marcin Żewłakow zapewnił swojemu zespołowi cenny remis z drużyną Anorthosis na wyjeździe. Mecz zakończył się wynikiem 1:1. Polak zdobył gola w 38 minucie, przy bramce tej asystował Kamil Kosowski.

Bramka na 1:1 38 minuta 

środa, 15 kwietnia 2009

Barca vs. Premiership

Pierwsze mecz ćwierćfinałowe pozostawiły sporo znaków zapytania. Wiadomo było, że w półfinale jest Barcelona, ale czy Arsenal ogra Villareal? Czy Chelsea wystarczą dwie bramki przewagi? Czy Porto naprawdę jest w stanie wyeliminować faworyzowany Manchester? To tylko te najbardziej oczywiste pytania, które zaprzątały nam głowę przed rewanżami.

Remisy ze wskazaniem
Jurgen Klinsmann był chyba jedynym człowiekiem, który łudził się, że Bayern może jeszcze awansować. Wnoszę to po tym jak bojowo zareagował gdy jego zespół objął prowadzenie w 47 minucie. 43 minuty do końca i 3 gole do strzelenia? Klinsi daj spokój, Bayern to nie Wisła, Barca to nie Real Saragossa, a Liga Mistrzów to nie Puchar UEFA! Katalończycy na chwilę tylko wrzucili trzeci bieg i od razu zrobiło się 1:1, Bayern honorowo (czy nie?) pożegnał się z rozgrywkami, chociaż przyznać trzeba, że po zdemolowaniu Sportingu liczyliśmy na nieco więcej (zwłaszcza liczył autor tego posta, który z błyskiem obłędu w oczach, odgrażał się kolegom przy piwie, że Bayern to jeszcze cały ten cyrk wygra).

View More Free Videos Online at Veoh.com

Przejdźmy do "bitwy o Anglię" bo jak inaczej nazwać to co działo się na Stamford? W pierwszej połowie Liverpool zagrał jak kilka lat temu w Stambule. Wszyscy już widzieli jak robi się 0:3 potem Chelsea jakoś strzela na 1:3 i dochodzi do pasjonującej serii rzutów karnych, a tam w decydującym momencie Jerzy Dudek broni strzał Drogby, albo jeszcze lepiej - Ballacka! No tak, tylko że Benitez pozbył się Dudka bo wolał Reinę. Reina chciał być jak Dudek ale wyszedł z tego samobój. Gospodarze poszli za ciosem i zrobiło sie 3:2. Kiedy do końca meczu zostaje 13 minut i rywal musi strzelić 3 bramki by awansować o rozluźnienie nie trudno. "The Reds" Beniteza jednak grają do końca, choćby nie wiem jak beznadziejnie było. W kilka minut strzelili dwa gole i właściwie wrócili do stanu z 28 minuty, potrzebując już tylko jednej bramki do awansu. Bronić się nie mogli, więc atakowali a Chelsea poszczuła ich Lampardem, który pod nieobecność Gerrarda, który stanowi dla niego swoisty kryptonit, robił co chciał i wystrzelał "Niebieskim" półfinały.

View More Free Videos Online at Veoh.com

Ronaldo robi różnicę, Fabiański (chyba) też
15% szans, angielscy eksperci dawali Manchesterowi na awans. My, nie chwaląc się, trochę więcej. I kto jest debeściak? Według optymistycznie nastawionych, piłkarskich omnibusów z wysp, gdyby spotkanie rewanżowe FC Porto - Manchester rozegrać siedem razy, to w sześciu przypadkach przeszło by Porto. My widzieliśmy to trochę inaczej. Manchester wchodzi na pełnej k....., strzela, a potem cała drużyna skupia się na klepaniu po plecach Van der Sara i jakoś to będzie. I było! Trochę dziwnie co prawda to wyglądało - Porto atakuje cały czas a Manchester siedzi okopany pod własnym polem karnym, ale mimo wszystko. Różnicę zrobił Cristiano, który chyba sam nawet nie wiedział, że tak fajnie potrafi, bo zamiast się cieszyć, wyglądał jakby na usta cisnęło mu się motto naszego bloga (znajdziesz je u góry zaraz pod nazwą).


Po remisie u siebie, "żółtej łodzi podwodnej" grodziło zatonięcie w zimnych wodach Tamizy, jednak nie bez walki. Tymczasem Hiszpanie przeszli obok spotkania. Szybko strzelona bramka ustawiła mecz? Bzdura! To jest Liga Mistrzów, a nie jakiś tam Puchar Ekstraklasy, tutaj szybko strzelone bramki tylko mecz rozkręcają (patrz. Chelsea - Liverpool). Po prostu Arsenal był drużyną lepszą w każdej formacji, a piłkarze Villareal grali jakby sami siebie nie bardzo widzieli w półfinałach. Mecz był ustawiony dopiero po czerwonej kartce i bramce na 3:0. Fabiański? Bardzo pewnie wyłapywał nieśmiałe strzały z trzydziestu metrów. Nie zrozumcie mnie źle, poprzednie zdanie ma wydźwięk jak najbardziej pozytywny, bo przecież po takim właśnie strzale skapitulował w poprzednim meczu Almunia.

Zostały trzy drużyny angielskie i Barcelona. Przedstawiciel Premiership zagra w finale i rady na to nie ma. Jednak czy po raz kolejny będzie angielski finał? W studiu TVP 2 coś tam burczeli, że może derby Londynu i historyczny precedens. Ja bardziej widzę finał Manchster - Barcelona. Kto ma rację? Znając piłkę, pewnie nikt!
Reblog this post [with Zemanta]

Byli piłkarze Wisły zatrzymani!











Zatrzymaniom niema końca, co więcej przed wrocławską prokuraturą pojawiają się coraz głośniejsze nazwiska. Dziś to tej niechlubnej listy dołączyli byli zawodnicy Wisły Kraków, bramkarz Artur S. oraz obrońca Grzegorz K. Nie wiadomo jeszcze jakie zarzuty zostaną postawione piłkarzom.

Arutr S. jest wychowankiem Wawelu Kraków. Do Wisły trafił w 1993 roku, dwukrotnie zdobył z "Białą Gwiazdą" mistrzostwo Polski oraz Puchar Ligi i Puchar Polski. Później grał w Polonii Warszawa, KSZO Ostrowiec, Koronie Kielce i Kmicie Zabierzów. W sumie zaliczył 181 występów w Ekstraklasie.

Grzegorz K. karierę rozpoczynał w Chemiku Kędzierzyn-Koźle, skąd już po roku przeniósł się pod Wawel. W 1996 roku na rok przeniósł się do belgijskiego Koninklijke Sint-Truidense VV. Po powrocie do Wisły, dwukrotnie wygrywał z tym klubem mistrzostwo, również dwukrotnie sięgał po Puchar Polski. Z Krakowem pożegnał się w 2003 roku. Grał w Świcie Nowy Dwór Mazowiecki, Szczakowiance Jaworzno, Garbarni Kraków, Kmicie Zabierzów, Zagłębiu Sosnowiec a ostatnio w Orle Balin. W Ekstraklasie wystąpił 168 razy i zdobył 9 goli. W 1995 roku zadebiutował w reprezentacji Polski (towarzyski mecz z Japonią, przegrany 0:5), w której rozegrał w sumie 3 spotkania.

Reblog this post [with Zemanta]

poniedziałek, 13 kwietnia 2009

Były gracz Widzewa szaleje w Grecji

Zgadnijcie o kim mowa

International Superstar Soccer pro

INTERNATIONAL SUPERSTAR SOCCER PRO

Producent: Konami

Rok wydania: 1997






Seria Pro Evolution Soccer to nic innego jak swoisty potomek ISS pro. Nie należy przy tym mylić gier wchodzących w jej kanon, z innymi piłkami wydawanymi przez Konami, pod podobnymi tytułami. Tą serię charakteryzuje dopisek "Pro" przy każdym tytule i jeśli nie graliście to wierzcie na słowo, robi on różnicę!

Zaczęło się w 1997 roku, kiedy to na Playstation ukazała się pierwsza część. Miała trochę kanciatą grafikę, 32 drużyny narodowe, poprzekręcane nazwiska piłkarzy, cztery tryby rozgrywki (Puchar, Liga, Towarzyski i Karne) oraz gameplay, który bił na głowę wszystko co do tamtej pory w tym temacie wymyślono. ISS pro był odrobinę toporny i nie trudno było doszukać się w nim błędów, ale w porównaniu z Acuta Soccer czy Fifą 97 był to symulator z prawdziwego zdarzenia! W tym miejscu warto również wspomnieć, że ISS pro to europejski tytuł. W Japonii gra ukazała się pod nazwą Winning Eleven, która używana jest do dziś, podczas gdy u nas ISS zmienił się w PES'a.


Niecały rok od premiery ISS pro, Konami pokazało światu ISS pro 98. Zwiększono liczbę drużyn, dodano kilka opcji i mocno poprawiono grafikę. Gra ewidentnie była krokiem do przodu, ale wciąż brakowało licencji FIFPro, chociaż dodano edytor, w którym gracz przy odrobinie cierpliwości sam mógł pozmieniać sobie nazwiska piłkarzy. ISS pro 98 poszerzyło grono fanów serii, jednak nie było w stanie wygrać konkurencji z mocno promowanym, przez oficjalny magazyn Playstation, Actua Soccer 2 (brytyjski magazyn - brytyjska gra) oraz oficjalną grą mundialu 98 ze stajni EA SPORTS.


Prawdziwa rewolucja nadeszła w roku 1999. W maju na rynku ukazała się gra ISS pro EVOLUTION. Poszerzono znacznie liczbę drużyn, poprawiono grafikę, sterowanie, realizm, fizykę i możliwości managerskie gracza. Stworzono grę, która sprawiła, że konsolowcy przestali grać w Fifę i zaczęli się śmiać z PC-towców, którzy wciąż byli na nią skazani. Ogromnym orężem ISS Evol. stał się tryb "Master League" nie spotykany do tej pory w grach piłkarskich. Dawał on możliwość wyboru jednego z klubów dostępnych w grze i rozpoczęcia nim walki w swoistej wariacji na temat Ligi Mistrzów. Niby nic nowego, ale nie dodałem, że chociaż grało się pod szyldem (np.) AC Milan, to na początku w składzie była jedynie banda nic nie wartych patałachów. Dopiero remisując i wygrywając mecze z najlepszymi europejskimi klubami, zdobywało się punkty, za które można było robić transfery i bawić się w Abramowicza. Jedyną wadą był nieustanny brak licencji, ale w obliczu tak wysokiego poziomu grywalności, przestało to już komukolwiek przeszkadzać.


Domknięciem serii był sequel "Evolution", który ukazał się dwa lata po premierze pierwszej części. Tym razem rewolucji nie było. 32-bitowa konsola Playstation nie była już w stanie dać z siebie więcej. Gra miała nieco odświeżoną bazę danych, poprawiono kilka detali graficznych, ale laik raczej nie byłby w stanie odróżnić pierwszej i drugiej części ISS pro Evolution. Konami było już najwyraźniej pochłonięte pracami nad Pro Evolution Soccer, bo przecież na rynku pojawiło się Playstation 2.

niedziela, 12 kwietnia 2009

Żurawski pogrąża mistrza Grecji

Świąteczny weekend za nami, większość naszych piłkarzy grała w swoich klubach, zamiast wysiadywać jajka na ławce rezerwowych. 

Bohaterem tego tygodnia zostaje Maciek Żurawski, który zapewnił swojej drużynie  zwycięstwo nad Olympiakosem Pireus. Żuraw strzelił w 54 minucie jedyną bramkę meczu, dzięki czemu Larissa dalej ma szansę na wywalczenie miejsca gwarantującego grę w pucharach, nawet w Lidze Mistrzów. 

Bramka Żurawskiego, zupełnie jak za dawnych lat

W lidze ukraińskiej na listę strzelców wpisał się Mariusz Lewandowski, zrobił to w 73 minucie, a jego Szachtar wygrał ostatecznie z Arsenalem Kijów 3:0. Dzięki zwycięstwu drużyna Polaka nadal liczy się w walce o drugie miejsce w tabeli. Strata do lidera wynosi 15 punktów, więc drużynie z Doniecka raczej nie uda się jej zniwelować. (bramki z przyczyn technicznych nie będzie)

W lidze cypryjskiej przypomniał o sobie Kamil Kosowski, wyprowadzając swoją drużynę na prowadzenie w 13 minucie. Ostatecznie APOEL Nicosia pokonał Anorthosis  2:0.

Większymi osiągnięciami nasi piłkarze nie mogą sie poszczycić. W Arsenalu całe spotkanie rozegrał Łukasz Fabiański, niestety bronił nerwowo i tego występu nie zaliczy do udanych (miejmy nadzieję, że w rewanżowym spotkaniu Ligi Mistrzów nastąpi pozytywne przełamanie Łukasza). Warto wspomnieć, że na ławce Arsenalu gotowy do gry czekał Wojtek Szczęsny.

Dobrze spisał się Kuba Błaszczykowski, co prawda grał tylko 70 minut, ale pokazał się z dobrej strony i zasłużył na porządne wielkanocne śniadanie. Saganowski już trochę mniej, grając słabo z drużyną Watford (2:2 na wyjeździe).

Celtic Glasgow zaledwie zremisował na wyjeździe z Hearts 1:1. Goście strzelili bramkę już w 1 minucie meczu, na wyrównanie trzeba było czekać do 32 minuty. Źle ustawiony mur napewno nie pomógł Borucowi obronić rzutu wolnego wykonywanego przez Bruno Aguiara.

Występ Artura Boruca

To by było na tyle w temacie naszych za granicą.

Jutro śmingus dyngus, niektórzy obudzą się z mokrymi majtkami, niektórzy bez, to wszytko nie ma znaczenia, ponieważ każdy i tak położy się wieczorem do łóżka nasiąkniętego wodą.

Bawcie się dobrze.

środa, 8 kwietnia 2009

Ćwierćfinały LM: Bayern jak Wisła, Fabiański wybronił Arsenal!

Cztery angielskie drużyny, dwie Hiszpańskie i po jednej z Niemiec i Portugalii, tak prezentuje się stawka Ligi Mistrzów na etapie ćwierćfinałowym. Po pierwszych meczach pewni miejsca w półfinałach mogą być tylko Anglicy bo (Liverpool gra z Chelsea).

Man.United 2-2 Porto from Vesle on Vimeo.

We wtorek na Old Trafford na przeciw siebie stanęły drużyny Manchesteru United i FC Porto. "Czerwone Diabły" wydawały się pewniakiem w tym spotkaniu, jednak nieoczekiwanie to goście objęli prowadzenie. Manchester z całych sił starał się wyrównać, ale udało się to dopiero bo katastrofalnym błędzie obrony Porto. W drugiej połowie gra gospodarzy mocno się ożywiła, zwłaszcza po wejściu na boisko Teveza, raz po raz nękał obronę rywala. W końcówce, będąc w niełatwej pozycji, sprytnie dołożył nogę do dośrodkowania i wydawało się, że do sensacji nie dojdzie. Portugalczycy zagrali do końca, a gospodarzom, o dziwo, zabrakło koncentracji i Gonzalez wyrównał. Nie ma co ukrywać, że wynik 2:2 u siebie stawia United w bardzo trudnej sytuacji, jeśli Porto w rewanżu skutecznie zagra na remis, triumfator z ubiegłego roku pożegna się z rozgrywkami.

Spotkanie Villareal z Arsenalem nie było aż tak emocjonujące, ale miało swoje momenty. Już w pierwszych minutach urazu nabawił się Almunia, czy miało to wpływ na jego interwencję przy bramce Senny, to wie tylko on sam. Jedno jest pewne kontuzja jest poważna, bo nie tylko nie zagra on przez najbliższe dwa tygodnie, ale nie był nawet w stanie dokończyć meczu! Nie żebyśmy źle życzyli Hiszpanowi, ale widząc wbiegającego na boisko Fabiańskiego serce od razu nam mocniej zabiło. "Fabian" bez dwóch zdań dał radę! Obronił kilka trudnych strzałów, jego zespół nie stracił kolejnych bramek, zaś w drugiej połowie pięknym strzałem wyrównał Adebayor i podopieczni Wengera wywieźli z Hiszpanii cenny remis.

Villarreal 1-1 Arsenal from Vesle on Vimeo.

W środę emocje były jeszcze większe. Barcelona na własnym stadionie podejmowała Bayern, który w ostatnich meczach ligowych nie spisuje się rewelacyjnie, ale nie należy zapominać w jakim stylu odprawił Sporting Lizbona. Mimo wszystko, już po 45 minutach okazało się, że Bawarczycy są dalecy od wysokiej formy. Na boisku istniała tylko jedna drużyna, a mecz do złudzenia przypominał eliminacyjne spotkanie Barcelona - Wisła. W drugiej połowie podopieczni Guardioli grali już na niższych obrotach, za to nieco lepiej spisywali się Bawarczycy, efekt? Więcej bramek nie padło. Czy rewanż w Monachium będzie przypominał rewanż w Krakowie, wszystko wskazuje na to, że tak.

Obok Barcy najczęściej wymienianym faworytem, do zwycięstwa w majowym finale był, FC Liverpool. Po zdemolowaniu Realu, wydawało się, że Chelsea będzie tylko kolejnym przystankiem w drodze do finału. Na początku wszystko szło zgodnie z planem, 6 minuta, Torres, 1:0. Może zbyt szybko "The Reds" objęli prowadzenie, może zbyt dobrze ten mecz zaczął im się układać, a może od 7 minuty myśleli już tylko o tym z kim zagrają w półfinale? Trudno powiedzieć, coś się stało, ale dobrze naoliwiona maszyna, nagle zaczęła zgrzytać, huczeć i buchać parą. Chelsea początkowo tego nie zauważyła, ale kiedy żółtodziób Ivanović dwukrotnie skaleczył gospodarzy, reszta zespołu poczuła, że rywal jest do ogrania. 3:1 na wyjeździe to przed rewanżem wynik marzenie. Najwyższe zwycięstwo Liverpoolu na wyjeździe w tej edycji Ligi Mistrzów to 3:1 ze fatalnie spisującym się PSV, to tak w kontekście szans w meczu rewanżowym.

poniedziałek, 6 kwietnia 2009

Poreprezentacyjna zadyszka

Mecze w eliminacjach Mistrzostw Świata nie pozostały bez wpływu na formę naszych piłkarzy. O ile w zeszłym tygodniu prezentowali się oni bardzo dobrze, ten weekend raczej rozczarowuje.

Cieszy fakt, iż wsparcie od kibiców na trybunach w Kielcach dało pozytywnego kopa Borucowi. W meczu Celticu z Hamilton bronił on znakomicie i zachował czyste konto, a Koniczynki ostatecznie wygrały 4:0, czyniąc kolejny krok do zdobycia Mistrzostwa Szkocji. Miejmy nadzieję, że dobra postawa Artura to trwała zmiana i nasz reprezentacyjny bramkarz znów stanie się filarem defensywy zarówno swojego klubu jak i drużyny Polski. 

Pozostając przy temacie ligi szkockiej i bramkarzy, Grzegorz Szamotulski, grający w drużynie Hibernian, obronił rzut karny wykonywanego przez Craiga Conwaya. Pozwoliło to drużynie przyjezdnych wywieźć jeden punkt z Dundee, ponieważ mecz zakończył sie wynikiem 2:2. W drużynie gospodarzy cały mecz rozegrał Łukasz Załuska.

W niemieckiej Bundeslidze na listę strzelców wpisał się Jacek Krzynówek, pokonując bramkarza drużyny Werderu. Stało sie to dokładnie w 69 minucie, a bramka ta okazała się trafieniem honorowym. Ostatecznie Bremeńczycy zaaplikowali drużynie z Hannoveru 4 bramki i goście powrócili do domu z niczym.

Gol honorowy Jacka Krzynówka

Dobry mecz przeciw Hercie rozegrał Kuba Błaszczykowski, a jego Borussia niespodziewanie pokonała na wyjeździe lidera tabeli 3:1. Niestety nasz prawoskrzydłowy nie zaliczył nawet asysty, jednak z meczu na mecz prezentuje się on coraz lepiej.

Przypomniał o sobie Emmanuel Olisadebe, grający w lidze chińskiej. Strzelił dwie bramki, które dały zwycięstwo Henan Jianye nad Zhejiang 2:0.

Bramka na 1:0 z 79 minuty

Bramka na 2:0 z 85 minuty
Pozostali reprezentanci nie zachwycili, w polskim meczu w lidze belgijskiej, padł remis 0:0, znacznie utrudniający zdobycie mistrzostwa przez drużynę Wasilewskiego. Kontuzje nadal leczy Rasiak, a drużynie Wichniarka nie udało się wywalczyć z Schalke choćby punktu.
W lidze francuskiej tym razem nie błyszczał Jeleń, ani Dudka. Ich Auxerre przegrało z Valenciennes 2:0. Miejmy nadzieję, że następny weekend będzie lepszy.

piątek, 3 kwietnia 2009

Era Futbolu 2002

ERA FUTBOLU 2002

Producent: Enigma Software

Rok wydania: 2002

Platforma: PC


Jerzy Władysław gorąco poleca a PZPN sygnuje swoim logo. Jaka była oficjalna gra reprezentacji Polski na Mistrzostwa w Koreii? Dokładnie taka jak gra tejże reprezentacji na owych mistrzostwach. Nie jest to wcale a wcale gra polska. Enigma Software to firma hiszpańska a gra w oryginale nazywa się Pro Soccer Cup 2002, czyli równie durnie jak jej PZPN-owska wersja. Wydała ją u nas " gra", której logo, z każdym razem gdy je widzę prowokuje mnie do kliknięcia w tę strzałkę po lewej stronie tyle razy aż słowo "dobra" zamieni się na "ciulata".

Do wyboru 32 finalistów tamtych mistrzostw, z czego tylko biało-czerwoni mają oryginalne nazwiska. Koszulek oryginalnych nie ma nikt, bo one tak jak stadiony i wszystko inne powstały jedynie w wyobraźni programistów. Siedem meczów - dokładnie tyle trzeba zagrać na mistrzostwach świata, żeby zdobyć złotą Nike. Jest to również górna granica grywalności "Ery Futbolu 2002", która odstrasza już screenami (że o okładce nie wspomnę) i zastanawia ceną. W trakcie rozgrywki zawodnicy prezentuja klasyczny syndrom "kija od szczotki", w dodatku biegają jaby mieli betonowe buciki. Jak się tak nad tym dłużej zastanowić to w istocie gra bardzo realistycznie oddaje grę polskiej reprezentacji z tamtego okresu, z tym, że daję głowę, że nie było to zamysłem programistów. I pomyśleć, że nie była to najgorsza gra jaka ukazała się w naszym kraju przed Mistrzostwami Świata w Koreii i Japonii, ale to już zupełnie inna historia...


OPIS PRODUCENTA - "Podobnie jak w najnowszych tego typu produkcjach uznanych światowych firm, również Era Futbolu 2002 oparta jest na nowoczesnym trójwymiarowym środowisku gry (nowoczesnym jak pralka frania i trójwymiarowym jak klocki lego przyp. red.), umożliwiając dynamiczną zmianę ustawienia kamer z ośmiu ujęć. Twórcy zadbali również o wierne odzwierciedlenie warunków panujących na murawie w trakcie rozgrywki oraz zachowanie atmosfery piłkarskiego święta. Mecze prowadzone są nie tylko na realistycznie przedstawionych stadionach, ale także w zmiennych warunkach atmosferycznych i o różnych porach dnia. Polskiej reprezentacji przyjdzie więc grać zarówno na spalonej słońcem murawie, gdy przy bezchmurnym niebie na piłkarzy leje się bezlitosny żar (nie ma to jak u pracownika marketingu obudzi się duch Słowackiego przyp. red), jak i w strugach ulewnego deszczu, kiedy nasiąknięte wodą i śliskie boisko zmusza piłkarzy do precyzyjnych podań i uwagi w prowadzeniu piłki. Z kolei mecze wieczorne rozgrywane są przy sztucznym oświetleniu (no co Ty nie powiesz!), co uatrakcyjnia widowiskowość każdego spotkania (coś Ty?!). Era Futbolu 2002 pozwala na rozgrywkę dla dwóch osób na jednym komputerze oraz w sieci lokalnej. " - Przed użyciem skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą zapomnieli dodać.

POBIERZ ERĘ FUTOBLU 2002 - ale pretensji do nas nie miej, bo ostrzegaliśmy!

krotkapila@gmail.com