poniedziałek, 23 listopada 2009
Nasi za granicą: Asystent Kowalewski, czerwony Bąk.
Bohater tygodnia
... Wojciech Kowalewski. Co prawda zagrał taki sobie mecz, ale w ostatnich minutach przy stanie 2:1 dla Atromitosu poleciał w pole karne i ... zaliczył asystę!!! Ofensywna akcja w wykonaniu bramkarza to rzadkość, tym bardziej polskiego, a już tym bardziej asysta przy bramce ratującej remis, dlatego bohaterem tego tygodnia wybieramy Wojtka. Może Smuda powinien mu dać szansę, zwłaszcza, że w kadrze nie ma komu ostatnio strzelać ani nawet asystować. Przy okazji Kowalewski to całkiem przyzwoity bramkarz, w dodatku grający regularnie w klubie, chociaż lepiej nie wspominać jakim.
Strzelali
Z reprezentantów trafił tylko Michał Żewłakow. Zrobił to jak zwykle głową i bramką tą dał prowadzenie Olympiakosowi, który niestety ostatecznie tylko zremisował z jakimś tam PAS Giannina, 2:2. Znak życia dał też Grzegorz Rasiak, który pojawił się na boisku w 68 minucie i zdobył zwycięskiego gola dla Reading w meczu z Blackpool (2:1). Maciej Żurawski po raz kolejny udowodnił, że strzela już tylko z karnych, tym razem w trzeciej minucie spotkania Aris - Omonia. Ale nie czepiamy się, grunt że strzela w ogóle. No i wreszcie Tomasz Stolpa, czyli nasz rodzynek w jakże zacnej lidze azerbejdżańskiej. Trafił na 1:0 w meczu Qabala - Standard, skończyło się 2:1 dla jego zespołu, czyli Qabali gdyby ktoś nie wiedział.
Na plus
Hmm, na przykład Tomasz Kos, który zaliczył pełne 90 minut w Erzerbirge Aue - Wacker Burghausen, 3:0. Kto tam jeszcze, o proszę, Paweł Kieszek zachował czyste konto w meczu Sporting Braga 3:0 Victoria Setubal. Grę Metalistu Charków ożywił nieco Marcin Burkhardt, który pojawił się na 22 minuty przed końcem w wygranym 2:0 meczu z Zoyra Lahansk. Nie zapominajmy też o Jeleniu, który nie nic strzelił, ale zagrał przyzwoicie w wygranym meczu z Monaco, a jego Auxerre awansowało na pierwsze miejsce. I może jeszcze Krzysztof Łagiewka, który zaliczył pełne 90 minut w wygranym meczu Kubania Krasnodar z Terekiem Grozny.
Na minus
Łukasz Załuska, który w ciągu kilku minut puścił dwa gole z Dundee Utd. co przyczyniło się do przegranej Celticu 1:2. Sebastian Tyrała też się nie popisał, zresztą jak całe rezerwy Borussi Dortmund, które przegrały aż 1:4 z niejakim Osnabruck, a więc żadną wielką firmą. Marcin Kowalczyk niestety nie był w stanie zatrzymać napastników Lokomotiv Moskwa i jego Dynamo uległo w derbach 0:2. Ale najbardziej dał ciała Jacek Bąk. Jeszcze niedawno był bohaterem meczu ze Sturmem Graz, a w tym tygodniu postanowił zostać winowajcą porażki z Rapidem Wiedeń i to jakiej, 4:1. Były reprezentant Polski w 46 minucie, przy stanie 1:1 zobaczył czerwoną kartkę i był to początek końca dla jego zespołu.
Szara strefa
Marcin Baszczyński (Atromitos) - 90 minut w zremisowanym 2:2 meczu z Iraklisem.
Marcin Bednarek (Trinec) - cały mecz Trinec kontra Hlucin 2:1.
Jakub Błaszczykowski (Borussia D.) - 88 minut w zremisowanym 0:0 meczu z Mainz.
Dawid Janczyk (Lokeren) - połowa w meczu Westerlo - Lokeren 1:0.
Michał Janota (Excelsior) - 75 minut w meczu Excelsior - De Graafshap 2:1.
Adam Kokoszka (Empoli) - 42 minuty w wygranym 3:2 meczu z Padovą.
Artur Krysiak (Burton Albion) - 90 minut w wygranym 3:2 meczu z Hereford United.
Ludovic Obraniak (Lille) - 18 minut w przegranym 2:0 meczu z Montpellier.
Bartłomiej Pietrasik (Etzella) - 90 minut w przegranym 0:1 meczu z Fola Esch.
Łukasz Piszczek (Hertha) - 90 minut w zremisowanym 1:1 meczu z Vfb Stuttgart.
Arkadiusz Radomski (NEC) - 90 minut w meczu NAC Breda - NEC 3:3.
Piotr Skiba (Farsley) - 90 minut w pucharowym meczu Farsley Celtic -Droylsden, 5:2.
Łukasz Sosin (Anorthosis) - 12 minut w przegranym 0:2 meczu z AOPEL.
Artur Wichniarek (Hertha) - 90 minut w zremisowanym 1:1 meczu VFB Stuttgart.
Marek Zieńczuk (Xanthi) - 62 minuty w wygranym 1:0 meczu z Levadiakos.
piątek, 17 lipca 2009
Europuchary: Gramy dalej?
Prędzej Tomaszewski zostanie prezesem PZPN niż polska drużyna zagra w Lidze Mistrzów.
Ile to już trwa? 12, 13 lat? Grają Turcy, Słowacy, Czesi, Austriacy, Białorusini, Ukraińcy, Rumuni a nawet Bułgarzy - wszyscy tylko nie Polacy. UEFA już się nawet zlitowała i zmieniła przepisy, by nasi dzielni mistrzowie nie trafiali na dzień dobry na Real, Barcę czy Manchester. Na nic to wszystko bo już nawet Levadia Tallin okazuje się zbyt wymagająca. "Dziś już nie ma słabych drużyn" podsumowali zgodnie po meczu komentatorzy TV4. Bzdura! Są słabe drużyny i Levadia jest jedną z nich, problem w tym, że Wisła chyba niestety również. Dalej żyjemy Wisłą, która demolowała Parmę, Schalke, nie mówiąc już o rywalach z Austrii, Szwajcarii, Holandii, Chorwacji, Grecji czy Izraela. Ale tej Wisły dawno już niema, obecna Wisła to zespół, który nawet na krajowych rywalach nie robi już takiego wrażenia a mistrzostwo zdobył bo przydarzyło mu się o jedno potknięcie mniej niż rywalom. I to wszystko widać było w meczu z Levadią, który bardziej przypominał pierwszy pourlopowy sparing, niż walkę o Ligę Mistrzów. Widać było, że Estończycy boją się Wisły i nie marzą nawet o remisie, głównie się bronili i strzelali z dwudziestu metrów. Wystarczyło. Dla Levadii przywieźć remis z Sosnowca (czyt. Krakowa) to tak jak dla Wisły przywieźć remis z Camp Nou. Teraz szanse "Białej Gwiazdy" należy oceniać biorąc pod uwagę procent drużyn, którym udało się awansować po bramkowym zremisowaniu pierwszego meczu u siebie, coś mi się zdaję, że nie przekracza on 15. W razie czego w następnej rundzie czeka mistrz Węgier Debreczyn - w normalnych okolicznościach Wisła powinna wygrać w dwu meczu jakieś 6:1, ale 1:1 u siebie z Levadią wykluczają normalne okoliczności. BTW gdyby Skorża i jego piłkarze czytali Krótką Piłkę wiedzieliby, że strzały z daleka to tajna broń Levadii i trzeba na to uważać (pisałem o tym, ba nawet filmik wstawiłem, zaraz po losowaniu par).
Liga
Naukowcy odkryli nowe lekarstwo na bezsenność! Są nim mecze Polonii Warszawa w eliminacjach Ligi Europejskiej. Rewanżowy mecz z Buducnostem był tak nudny, że uśpił nawet samych aktorów tego widowiska, naj bardziej przytomny z nich strzelił z dystansu i skończyło się tak jak się skończyło. Z kolei wczorajszy mecz z Juvenes do złudzenia przypominał ostatnie wyjazdowe męczarnie reprezentacji Polski z San Marino. Takiego popisu nie skuteczności od czasu rewanżowego meczu Widzewa z Czarnomorcem Odessa w 1996 roku. Bramkarz Juvenes zagrał mecz życia, o którym będzie opowiadał swoim wnukom, a gdyby tak w rewanżu drużyna z San Marino poszła w ślady Buducnostu? To dopiero by było co opowiadać! Oby jednak "Czarne koszule" obroniły u siebie jedno bramkową zaliczkę i popracowały nad skutecznością bo następnej rundzie czeka już holenderska NAC Breda.
Najmniej skompromitowała się Legia. Właściwie nie z kompromitowała się wcale bo 3:0 u siebie raczej przesądza losy dwumeczu z Rustavi. Co prawda bardziej spokojni bylibyśmy gdyby "Wojskowi" wygrali 6:0 bo tak gościnni dla gruzińskich drużyn bywali kiedyś, ale skoro Wisła zwala na deszcz, to Legia może zwalić na nie dobudowany stadion. Goście na szczęście byli na tyle uprzejmi, że nie wykorzystali rzutu karnego, bo 3:1 nie brzmiałoby już tak dobrze. W następnej rundzie czeka ktoś z pary Brondby Kopenhaga/Flora Talin - wierzcie lub nie ale pierwszy mecz wygrała Flora i to na wyjeździe, Estończycy chyba się na nas uwzięli w tym sezonie.
Na koniec Lech Poznań, który jeszcze nie grał więc puki co nie nadwyrężył honoru polskiej piłki w Europie (swoją drogą honor polskiej piłki w Europie jest jak potwór z Loch Ness - dużo się o nim mówi, ale wszyscy wiedzą, że nie istnieje). "Kolejorz" trafił na norweski Fredrikstad FK, który ma na swoim koncie 9 tytułów mistrza kraju i 11 krajowych pucharów, a powstał dawno, dawno temu (1903). W Fredikstadzie na obronie występuje Andre Czwartek, którego dziadek notabene kupował kiedyś bułki w polskiej piekarni w centrum Fredrikstadu, ale bardziej uważać należy na Raio Piiroje (doświadczony obrońca - 87 spotkań w reprezentacji Estonii) oraz Garoar Johannssona (14 bramek w 36 meczach w barwach Fredrikstad).
poniedziałek, 22 czerwca 2009
Znamy rywali polskich drużyn w europejskich pucharach
Rywalem Polonii Warszawa w I rundzie eliminacyjnej Ligi Europejskiej będzie czarnogórska FK Buducnost Podgorica. Założony w 1925 roku klub jest wicemistrzem Czarnogóry, jego największe sukcesy to dwa mistrzostwa tegoż kraju oraz gra w finale pucharu Jugosławii i zwycięstwo 2:1 nad Deportivo La Coruna w Pucharze Intertoto A.D. 2005 (drugi mecz 0:3). Będzie to pierwsza w historii klubowa potyczka Polski z Czarnogórą, pierwszy mecz 2 lipca w Podgoricy. Ewentualnym rywalem Polonii w drugiej rundzie będzie AC Juvenes/Dogana z San Marino.
Natomiast Legia, która rywalizację zacznie w II rundzie eliminacji, zmierzy się ze zwycięzcą pary Olimpi Rustawi (Gruzja) - Fótbóltfelagið B 36 (Luksemburg).
wtorek, 9 czerwca 2009
Kończ Waść, wstydu oszczędź!!!
Dziewięciu piłkarzy olało zgrupowanie w Kapsztadzie, bo po co jechać na "kadrę" skoro można jechać na wcześniejsze wakacje. Leo i tak ma związane ręce, bo jak sam zresztą twierdzi lepszych piłkarzy nie ma więc musi powołać tych, którzy go olewają i liczyć, że łaskawie przyjadą. Inna sprawa, że trener nie do końca ma rację bo piłkarzy to Ci u nas dostatek tylko, że z większością z nich Holender pokłócił się już wcześniej. Takie zgrupowanie w Kapsztadzie to doskonały pretekst by przetestować wyróżniających się za granicą. Wichniarek, Rasiak, Olisadebe, Kosowski, Marcin Żewłakow, Onyszko, Szukała, Burkhardt, Kuś, Marcin Kowalczyk, Gancarczyk czy Kokoszka - to piłkarze, którzy mają za sobą solidnie przepracowane sezony, grają w swoich klubach, strzelają bramki i zbierają pozytywne recenzje. Może niektóre nazwiska brzmią na pierwszy rzut oka absurdalnie, ale chyba nie bardziej niż te powołane przez Leo, a przecież jak pokazały mecze z RPA i Irakiem, nie tylko nazwiska ale i gra tych Panów ociera się o absurd.
Kłopot w tym, że z większością przytoczonych piłkarzy nasz trener jest skonfliktowany, innych natomiast nie dostrzega bo jest zbyt zapatrzony w swoje "talenty" - Polczaka, Bandrowskiego, Wilka czy Rzeźniczaka. Wyżej wymienieni nie pokazali niczego co usprawiedliwiało by ich powołanie! Większość powołanych mała już okazję zaprezentować się w kadrze i nic wielkiego nie pokazała. Warto było sprawdzić Załuskę, Jańczyka (chociaż pojechał tylko dlatego, że odpadł Brożek), Przyrowskiego, Trałkę i Peszke, przynajmniej wiadomo już, że nikt poza tym ostatnim do kadry na dzień dzisiejszy się nie nadaje. Warto było by również zastanowić się nad odstawieniem Krzynówka, Bosackiego, Saganowskiego i Lewandowskiego bo trzej pierwsi stracili już dawny blask a ten ostatni zgubił na wiosnę formę strzelecką (strzelił wiosną tyle bramek co Jańczyk, tylko że nie w Belgii a w Polsce). Na plus na pewno pokazali się Murawski i Peszko ale to i tak było za mało. Do Rogera trudno mieć pretensję bo grał tak jak zawsze, przeciętnie i ospale ale miał swoje momenty w obu spotkaniach i w gruncie rzeczy znacząco wyróżniał się technicznie od na tle reszty.
Nie byłem zwolennikiem odejścia Leo po EURO, ale chyba jednak rację mieli pieniacze, którzy domagali się jego głowy. Liczyłem, że Holender jest na tyle doświadczonym szkoleniowcem, że zauważy potrzebę zmian po przegranym turnieju. Potrzebne było oczyszczenie atmosfery i niestety do dziś to nie nastąpiło. Grają Ci sami piłkarze, popełniają te same błędy i tak samo przegrywają mecze, z tym że już nie z Niemcami czy Chorwacją tylko Słowacją, Irlandią Północną i RPA. Po trzech latach pracy Leo ma już swoich ulubieńców i niechętnie sięga po nowych, a w reprezentacji powinni grać Ci, którzy w danym momencie są w najlepszej formie. Czy Polczak, Wilk, Bandrowski, Saganowski, Krzynówek, Rzeźniczak i Roger do nich należą? Sam sobie na to odpowiedz drogi czytelniku.
Grając takim składem, nawet uzupełnionym o "gwiazdy", które machnęły ręką na Kapsztad, nie mamy najmniejszych szans w jesiennych starciach z Irlandią, Czechami, Słowacją i Słowenią. Ustawienie z jednym napastnikiem, też nam nie służy, bo brakuje takiego napastnika, który byłby w stanie dźwignąć odpowiedzialność bycia tym jedynym. Lewandowski zupełnie sobie z tym nie poradził, Smolarek nie gra w klubie więc nie wiadomo czego się po nim spodziewać, może Brożek ale nawet on nie jest przyzwyczajony bo samotności w ataku, bo w Wiśle zazwyczaj ma partnera.
Mimo wszystko kwestia zwolnienia trenera nie jest taka prosta. Po pierwsze czy nowy trener ma jakiekolwiek szanse uratować jeszcze te eliminacje? Po drugie kto miałby nim zostać? Smuda? Kasperczak? Bądźmy poważni to nie są kandydaci, pierwszy zawalił Lechowi mistrzostwo, drugi spuścił Górnik do pierwszej ligi, słabe referencje jak dla mnie! W każdym razie Beenhakker zamiast selekcją bardziej ostatnio zajmuje się graniem na nosie działaczom i kłótniami z dziennikarzami i niestety w każdym kolejnym spotkaniu jest to coraz bardziej widoczne. Nie pamiętam już kto ostatnio wyprowadził nasza reprezentację poza pierwszą pięćdziesiątkę rankingu FIFA ale Leo jest już bardzo blisko powtórzenia tego "zacnego" wyczynu!
niedziela, 24 maja 2009
Piłkarze też dochodzą
Jak wiadomo wszem i wobec piłkarskie emocje tego sezonu mają się już ku końcowi, jednym długo oczekiwany koniec rozgrywek przynosi radość, drugim jedynie smutek. Każdy z piłkarzy patrząc wstecz już wie czy jego wysiłek przyniósł oczekiwane owoce, czy też wszytko poszło na marne (i nie mam tu na myśli domowych pasjonatów rolnictwa).
Postanowiłem dodać coś od siebie, aby czytanie powyższego posta było przyjemniejsze. To dla wszystkich świętujących, bądź też topiących swe smutki w piwie.
Dzisiejszego posta rozpoczniemy od dobrych wiadomości, ponieważ tych złych trochę się nazbierało podczas mijającego weekendu.
Tradycyjnie na pierwszy ogień pójdzie Jeleń. W sobotę drużyna Auxerre podejmowała na swoim boisku kandydata do spadku z Ligue 1 - Saint-Etienne. Gospodarze nie okazali się zbytnio gościnni co udokumentowali bramką w 60 minucie. Konkretnie uczynił to nasz reprezentant - Ireneusz Jeleń. Była to jedyna bramka tego meczu. Do końca sezonu do rozegrania pozostał jeden mecz, na ten czas statystyka goli - Jeleń vs reszta drużyny wynosi 14:20.
Bramka na 1:0 60 minuta
To koniec tych dobrych (bramkowych) wiadomości, pozostałe mają raczej słodko-gorzki posmak.
Jakub Błaszczykowski strzelił bramkę w meczu wyjazdowym z Monchengladbach , a wiadomo kiedy grają dwie Borussie no to mamy remis. Ostateczny wynik 1:1 pozbawił w ostatniej kolejce drużynę z Dortmundu udziału w europejskich pucharach, smutno ponieważ ofensywnych graczy występujących w tego typu rozgrywkach mamy jak na lekarstwo.
Bramka na 1:1 64 minuta (na partyzanta)
Pozostając przy niemieckiej Bundeslidze, w tym samym dniu, o tej samej porze z 1 ligi spadła drużyna Artura Wichniarka. Arminia Bielefeld podejmowała u siebie w meczu ostatniej szansy zespół z Hannoveru. Gospodarze swojej szansy nie wykorzystali remisując z przyjezdnymi 2:2. Wichniarek zdobył bramkę w 90 minucie, ustalając wynik spotkania. Była to najprawdopodobniej bramka na pożegnanie dla klubu i kibiców, ponieważ król Artur zmuszony będzie poszukać sobie innego królestwa.
Bramka na 2:2 90 minuta
Kiedy jedni toną, drudzy chwytają się brzytwy i starają się wypłynąć na powierzchnie. Tak jest w przypadku drużyny Adama Kokoszki - FC Empoli. Zespół Polaka zagra w barażach o awans do Serie A. Miejmy nadzieję, iż drużyna naszego rodaka wyjdzie z tej batalii obronną ręką i dzięki temu będziemy mogli emocjonować się występami jedynego Polaka w tej lidze.
W barażach zagra także zespół Łukasza Kukiełki, różnica polega na tym, że Energie Cottbus będzie broniło się przed spadkiem do 2 Bundesligi.
Ten weekend okazał sie niemiłym także dla Artura Boruca, w ostatniej kolejce szkockiej Premier League drużyna Glasgow Rangers utrzymała fotel lidera i może cieszyć się tytułem mistrzów Szkocji, pierwszym od 3 lat.
Wieśniak z miasta 21:05:39
Drużyna Daniela Lubienieckiego, Piotra Leciejewskiego, Łukasza Nadolskiego i Tomasza Grabowskiego po 7 kolejkach zajmuje 4 pozycję w 2 lidze norweskiej.
Wieśniak z miasta 21:05:41
no
Cham ze wsi 21:05:49
jebac 2 lige norweska
.
Chama interesują tylko bramki, żeby napisał o Kokoszce i Kukiełce trzeba było go pół godziny przekonywać..., z innych nieistotnych informacji dodam jeszcze, że Austria Wiedeń z Jackiem Bąkiem w składzie pokonała w finale pucharu Austrii Admire Wacker 3:1. Daniel Lubieniecki zdobył bramkę w meczu Sogndal IL - Moss FK, wygranym przez gospodarzy 2:1, a Maciej Zięba strzelił dwie bramki w meczu rezerw Bayeru Leverkusen z Mainz. (dop. Wieśniak z miasta)
Jest godzina 22:37 i mamy kolejną złą wiadomość. Anderlecht przegrał walkę o mistrzostwo Belgii z drużyną Standard Liege. Po pierwszym meczu rozegranym w Brukseli i zakończonym wynikiem 1:1, zespół Marcina Wasilewskiego nie sprostał drużynie z Liege i przegrał 1:0 (karny podyktowanym dla gospodarzy - nie z winy Wasilewskiego).
poniedziałek, 18 maja 2009
Irek trafia z zerowego kąta
28 kolejka Ekstraklasy - "Status quo"
Koniec złudzeń Polonii Warszawa i GKS-u Bełchatów. "Czarne koszule" przegrały z Jagiellonią a Gieksa poległa z Cracovią. Żadna z tych drużyn nie ma już szans na mistrzostwo ani nawet na puchary, w ostatnich dwóch kolejkach będą rywalizowały o zaszczytne czwarte miejsce w tabeli. Śląsk nie gra o nic już od dawna, ale w niedzielę nie omieszkał utrudnić życia Piastowi Gliwice. Piłkarze z Wrocławia specjalnie się nie starali, ale na Piasta to wystarczyło, spotkanie przypominało Monty Phyton'owski mecz filozofów (nawet wynik padł taki sam). O spadek nie musi martwić się już Jagiellonia, w dobrej sytuacji są też ŁKS, Odra i Polonia Bytom. Cała ta trójka przegrała w tej kolejce swoje mecze ale wciąż ma 4 pkt przewagi nad Cracovią, która dzięki zwycięstwu z Bełchatowem wylądowała na miejscu barażowym. Awansował również Górnik, który pokonał u siebie Odrę. Kto zatem jest ostatni? Arka Gdynia, która w "meczu o 6 punktów" poległa z Ruchem. Chorzowianie nie mogą jeszcze być pewni swego ale wśród drużyn bezpośrednio zagrożonych spadkiem, zajmują najwyższe miejsce, jednak zostały im jeszcze mecze u siebie z ŁKS i na wyjeździe z Legią oraz finał Pucharu Polski. Za tydzień prawdopodobnie poznamy pierwszego spadkowicza, a o tym kto nim będzie zadecydować może bezpośrednie spotkanie Cracovii i Górnika.
Bramka kolejki - Dariusz Kołodziej (Górnik Zabrze)
http://ekstraklasa.tv/ekstraklasa/12,91668,6613729,Wisla__Legia_i_Lech_nadal_walcza_o_mistrzostwo__Zobacz.html
Wydawało się, że kontuzja Chinyamy to dla Legii koniec marzeń o mistrzostwie. Tymczasem trener Urbany wyciągnął z rękawa Jokera, który nie tylko godnie zastąpił etatowego asa Legii, ale jeszcze uczynił to w takim stylu, że kto wie czy nie zadomowi się w pierwszym składzie na stałe.
Mecz kolejki - ŁKS Łódź 0:4 Wisła Kraków
Do przerwy było tak sobie, chociaż akcja po której padła bramka cieszyła oko. W drugiej połowie "Biała Gwiazda" zagrała prawdziwy koncert, pod batutą Pawła Brożka, który najpierw asystował przy golu Ćwielonga, a następnie wykorzystał podania Łobodzińskiego dwukrotnie ośmieszając, najmniej winnego przy traconych bramkach, Bodzia W.
http://ekstraklasa.tv/ekstraklasa/10,91841,6617196,28_kolejka__LKS___Wisla_0_4__Skrot_meczu.html
środa, 13 maja 2009
Nagły atak Jelenia
Nietypowo piszę w środku tygodnia, ale tak musiało być skoro Jeleń i Lewandowski dali swoim drużynom zwycięstwo ... a mój kolega (redaktor Michał) wiercił mi dziurę w brzuchu w sprawie tego posta.
Drużyna Auxerre podejmowała u siebie zespół Grenoble. Jeleń wyróżnił się już w 6 minucie żółtą kartką, później było już tylko lepiej. W 36 minucie Polak wyprowadził swoją drużynę na prowadzenie, a w 73 postawił dwukropek nad Ü strzelając bramkę na 2:0. To 11 i 12 trafienie Irka w tym sezonie, a cały dorobek bramkowy Auxerre wynosi 31 goli.
Bramka na 1:0 36 minuta
Bramka na 2:0 73 minuta
W półfinałowym meczu pucharu Ukrainy z bardzo dobrej strony pokazał się Mariusz Lewandowski, co prawda na boisku przebywał jedynie 26 minut, lecz ten czas wykorzystał efektywnie i zdobył gola na wagę zwycięstwa. Bramka Polaka była jedyną w tym meczu i padła w 83 minucie.
Bramki nie ma i nie będzie
A WŁAŚNIE, ŻE JEST I BĘDZIE (dop. redaktor Michał)
poniedziałek, 11 maja 2009
Kuba wreszcie trafia
Kolejny weekend za nami, powoli zbliża się czas ostatecznych rozstrzygnięć w większości lig europejskich . Przed nami finały Ligi Mistrzów i pucharu UEFA, a przed piłkarzami perspektywa zabójczego finiszu, triumfu oraz zasłużonego odpoczynku.
Kuba Błaszczykowski udokumentował swój powrót do dobrej formy golem w meczu z Karlsruher. Na listę strzelców wpisał się w 25 minucie, jednocześnie otwierając wynik spotkania. Ostatecznie drużyna z Dortmundu pokonała przyjezdnych 4:0, pozbawiając ich nadziei na utrzymanie się w pierwszej lidze (Karlsruher zajmuje ostatnie miejsce w tabeli z 23 punktami). W następnej kolejce Borussie czeka ciężki mecz wyjazdowy z liderem ligi niemieckiej, Wolfsburgiem, wbrew logice spodziewam się wygranej drużyny Błaszczykowskiego.
Bramka na 1:0 25 minuta
Pozostając przy lidze niemieckiej warto pochwalić Łukasza Piszczka, który zaliczył asystę w meczu z Bochum przy bramce na 2:0. Dzięki temu zwycięstwu drużyna Polaka nadal liczy się w walce o mistrzostwo Niemiec, tracąc do lidera jedynie dwa punkty.
Bramka na 2:0 50 minuta
W lidze luksemburskiej, drużyna Tomasza Gruszczyńskiego - Football 1991 Dudelange zdobyła mistrzostwo kraju. Z odwrotną sytuacją mamy do czynienia w przypadku Artura Boruca i jego Celticu Glasgow, przegrana z Rangersami najprawdopodobniej spowoduje utratę tytułu mistrza Szkocji.
Jeszcze gorsze wieści dochodzą z Ukrainy gdzie drużyna Macieja Nalepy, FK Charków spada z pierwszej ligi. Katem Charkowian okazała się drużyna Mariusza Lewandowskiego - Szachtar Donieck.
W Grecji problemy ma Jakub Wawrzyniak i to nie z powodu słabej gry, lecz ze względu na podejrzenia o korzystanie z dopingu. Badania przeprowadzone 5 kwietnia bieżącego roku wykazały wynik pozytywny na obecność dopingu w ciele zawodnika. W tej sytuacji Wawrzyniak poprosił o analizę próbki B. Jeżeli kolejne badania potwierdzą przyjmowanie przez zawodnika greckiej drużyny dopingu, problemy Jakuba dopiero się rozpoczną.
27 kolejka Ekstraklasy - "Wisła o krok od mistrzostwa!"
U góry wciąż trwa zajadła walka, bo kandydatów do mistrzostwa mamy trzech (już nie czterech) - idą łeb w łeb ale w ten weekend na minimalne prowadzenie wysunęła się Wisła. Przy Reymonta przez większość czasu wiało nudą, a mecz przypominał bardziej braże o utrzymanie w II lidze niż starcie o prym w Ekstraklasie. Legia w 5 sekundzie przestała grać, Wisła powalczyła trochę dłużej bo do 36 minuty. W drugiej połowie na odwrót, Wisła nie gra nic, Legia powoli się rozkręca. Obiektywnie patrząc powinno być 1:1 - i było by, jednak Chinyama zdaje się postawił u buka na Wisłę, bo jak inaczej wytłumaczyć, że najlepszy strzelec w lidze nie trafia do pustej bramki z pięciu metrów?! Tymczasem Lech wywiózł cenne 3 punkty z Wrocławia i awansował na drugie miejsce. W najlepszej sytuacji jest oczywiście Wisła, która jest teraz panem własnego losu. Z drugiej strony przez trzy kolejki jeszcze sporo może się wydarzyć, bo jeden punkt to żadna przewaga.
GKS Bełchatów i Polonia Warszawa mają już tylko matematyczne szanse na zdobycie mistrzostwa. Jeszcze tydzień temu straszyłem wizją Gieksy w roli mistrza Polski, ale na szczęście jej piłkarze polegli w Warszawie i walczą już tylko o miejsce w Europejskiej Lidze (jeśli ktoś po tym zdaniu, poczuł się zniesmaczony brakiem obiektywizmu... przypominam, że obiektywnie patrząc lepiej żeby tytuł do Bełchatowa nie powędrował). Śląsk nie gra o nic już od kilku kolejek i doskonale było to widać w meczu z Lechem. Niżej zaczyna się już walka o utrzymanie.
Coraz pewniejsze swego mogą być zespoły ŁKS-u, Odry i Polonii Bytom, które od miejsca barażowego dzieli już 6 punktów. Cała wymieniona trójka wygrała arcyważne spotkania na własnych stadionach. W Łodzi poległ Górnik, a walnie do tego przyczynił się Tomasz Hajto, któremu były pracodawca grodził horrendalną karą za występ w tym meczu (Hajto pokazał, że jest hardkorem, ale kto w tym sporze jest "Sprite" dopiero się okaże). Z Bytomia "na tarczy" wyjechała Arka, która co prawda jeszcze na 5 minut przed końcem prowadziła, ale jak głosi jedna z najbłyskotliwszych prawd piłkarskich - grać trzeba do końca! Dramatycznie było również w Wodzisławiu, gdzie o byt walczyła Cracovia. Przytoczona w poprzednim zdaniu prawda, najwyraźniej nie jest obca piłkarzom Odry, bo chociaż stracili bramkę na 8 minut przed końcem, zdołali wyciągnąć jeszcze na 2:1, podobnie zresztą jak tydzień temu w spotkaniu z Jagiellonią.
Skoro już jesteśmy przy "Jadze", to warto wspomnieć, że pomimo dwóch porażek z rzędu (tym razem z Lechią) zespół Probierza wciąż dzielnie się trzyma i w Białymstoku raczej nie zanosi się na I ligę. Nadzieja odżyła też w Gdańsku, bo Lechia dzięki potknięciom bezpośrednich rywali i własnemu zwycięstwu, ponownie wypłynęła na powierzchnię. W najtrudniejszej sytuacji znajdują się wspomniani już Górnik, Arka i Cracovia niewiele lepiej..., ale lepiej ma Chorzowski Ruch. Grono najbardziej zagrożonych spadkiem uzupełniają Lechia i Piast Gliwice.
Bohater Kolejki - Tomasz Hajto (ŁKS Łódź) - bo ma "jaja" i zagrał z Górnikiem, w dodatku grał tak jakby te 100.000 miał, w razie czego, przy sobie.
Bramka Kolejki - Dariusz Pawlisiński (Cracovia Kraków) - na 1:1 w meczu z Odrą.
http://ekstraklasa.tv/ekstraklasa/10,91668,6590142,27__kolejka__Odra___Cracovia__2_1__Skrot_meczu.html
Mecz Kolejki - Lechia Gdańsk 3:1 Jagiellonia Białystok
Dlaczego? Bo, bo, bo, no ten... BO TAK! Nie no, znajdzie się kilka powodów. Bo nie była to jakaś wybitnie ciekawa kolejka. Bo padło w nim najwięcej bramek. Bo jedna z nich była ładna. Bo Piotr Lech Show. Bo Cionek dostał czerwoną kartkę za "cieszynkę".
Link: Gdansk - Jagiellonia Bialystok GOALS" width="66" height="10">
poniedziałek, 4 maja 2009
Był sobie mecz... Wisła - Legia 12.11.2000
W tamtym czasie Wisła straszyła atakiem Frankowski-Żurawski, Paterem, Kosowskim, Moskalem i Moskalewiczem w pomocy oraz Kałużnym, Głowackim, Bogdanem i Markiem Zającem (nie rodzina) w obronie. Ponadto w lecie do zespołu dołączyli Marcin Baszczyński z Ruchu Chorzów i bramkostrzelny Łukasz Sosin z Odry Wodzisław. W Legii brylował Brazylijczyk Giuliano ściągnięty, Bóg jeden wie skąd przez Smudę oraz stara gwardia pamiętająca jeszcze mecze w Lidze Mistrzów - Mięciel, Kucharski, Zieliński, Sokołowski I. O ile dzisiejszemu trenerowi Lecha udało się zbudować na Łazienkowskiej dość silną obronę, opartą na byłych i ówczesnych reprezentantach kraju (Wojtala, Siadaczka, Zieliński, Murawski), o tyle Legia miała kłopoty ze strzelaniem bramek. Mięciel w 13 meczach strzelił 4 gole, Kucharski 3, a Giuliano, który jest pomocnikiem 5. W tym samym czasie Frankowski miał już na koncie 10 bramek. Co więcej Legia notorycznie marnowała rzuty karne, co kosztowało ją po 2 punkty w meczu z Górnikiem i Pogonią oraz 3 w meczu z GKS Katowice. Bez wątpienia faworytem przy Reymonta była Wisła, natomiast nadzieją dla Legii był Smuda, który jeszcze niedawno był trenerem Wisły i w dużym stopniu zbudował zespół, który teraz miał za zadanie pokonać. (fot. Plakat Legii Warszawa z jesieni 2000, zdjęcie pochodzi tygodnika Piłka Nożna)
Stadion Wisły w niczym nie przypominał dzisiejszego, ani tym bardziej przyszłego obiektu. Ze względu na brak oświetlenia i porę roku mecz rozpoczął się już o 13:00. Wisła wyszła trzema napastnikami, co zapowiadało ofensywne nastawienie zespołu. Legia osłabiona brakiem Jacka Zielińskiego, ustawiona była podobnie. Ku zaskoczeniu wszystkich mocniej zaczęli gości a efektem wypracowanej przewagi była bramka Tomasza Jarzębowskiego w 24 minucie. Wisła nie radziła sobie najlepiej ale szczęście było tego popołudnia przy gospodarzach. W 45 minucie Frankowski padł w polu karnym a sędzia Marczyk najpierw wskazał na wapno a potem pokazał drugą żółtą kartkę Adamowi Majewskiemu. Bramka do szatni Frankowskiego i perspektywa 45 minut gry w przewadze nieco uśpiły czujność Krakowian. Smuda postanowił w przerwie postawić wszystko na jedną kartę. W drugiej połowie Legia ruszyła do ataku i po 62 minutach goście prowadzili już dwiema bramkami (obie zdobył Giuliano). Gdyby Legia nie straciła Majewskiego zapewne rezultat ten utrzymałby się do końca, jednak grając w dziesiątkę "Wojskowi" nie zdołali odeprzeć naporu Wisły. Po ogromnym zamieszaniu do siatki trafił Marek Zając a chwilę później sędzia podyktował kolejnego karnego, którego bez skrupułów wykorzystał Frankowski. (fot. Okładka tygodnika Piłka Nożna z listopada 2000)
Wynik 3:3 bardziej ucieszył Wisłę, która utrzymała przewagę nad stołecznymi i wróciła z dalekiej podróży. Układ w tabeli nie zmienił się już do końca sezonu, Wisła wygrała ligę z przewagą dziewięciu punktów, na drugim miejscu znalazła się Pogoń a na trzecim Legia. Trener Smuda pożegnał się z Warszawą i ponownie zatrudnił się w Wiśle, ale to już zupełnie inna historia...
Dublet Żewłakowa, Starosta w Premier League?
niedziela, 3 maja 2009
26 kolejka Ekstralkasy - "Legia ucieka!"
Bramka kolejki - Tomasz Brzyski (Ruch Chorzów)
Mecz kolejki - Arka Gdynia 3:3 Śląsk Wrocław
Bohater kolejki - Dawid Nowak (GKS Bełchatów)
niedziela, 26 kwietnia 2009
Jeleń robi to w trzy minuty
Po 11 dniach nieobecności powróciłem. Widać przerwa podziałała mobilizująco na naszych piłkarzy, ponieważ ten weekend obfitował w bramki strzelone przez Polaków na obczyźnie.
Na pierwszy ogień pójdzie Ireneusz Jeleń, który w przeciągu 3 minut odwrócił losy spotkania i zapewnił swojej drużynie 3 punkty. Auxerre podejmowało na swoim boisku drużynę z końca tabeli - Caen. Do 85 minuty prowadzili goście, kiedy to Jeleń wyrównał na 1:1, a zaledwie 3 minuty później strzelił zwycięskiego gola. To 9 i 10 trafienie Polaka w tym sezonie (co daje ponad 1/3 bramek zdobytych przez Auxerre).
Bramka na 1:1 85 minuta
Bramka na 2:1 88 minuta
W belgijskiej Jupiler League swojego szóstego gola w tym sezonie zdobył Marcin Wasilewski, pomagając swojej drużynie w zwycięstwie nad FCV Dender EH 4:0 (dzięki temu zwycięstwu Anderlecht utrzymał fotel lidera i jest coraz bliżej ostatecznego triumfu w lidze). Bramka Polaka padła w 39 minucie po rzucie rożnym.
Bramka na 2:0 39 minuta
Pozostając przy lidze belgijskiej, kolejną bramkę zdobył Dawid Janczyk, a jego Lokaren ostatecznie rozprawiło się z Mouscron 3:0.
Bramka na 2:0 63 minuta
W angielskiej championship o kontuzji zapomniał juz Grzesiek Rasiak, wydatnie pomagając swoją bramką i asystą w ograniu Coventry City na wyjeździe. Mecz zakończył sie wynikiem 2:3, a Polak wpisał się na listę strzelców w 61 minucie.
Bramka na 2:2 61 minuta (filmik amatorski jednak o niskiej trzęsotliwości rąk)
W meczu na szczycie w lidze cypryjskiej, Marcin Żewłakow zapewnił swojemu zespołowi cenny remis z drużyną Anorthosis na wyjeździe. Mecz zakończył się wynikiem 1:1. Polak zdobył gola w 38 minucie, przy bramce tej asystował Kamil Kosowski.
Bramka na 1:1 38 minuta
środa, 15 kwietnia 2009
Barca vs. Premiership
Remisy ze wskazaniem
Jurgen Klinsmann był chyba jedynym człowiekiem, który łudził się, że Bayern może jeszcze awansować. Wnoszę to po tym jak bojowo zareagował gdy jego zespół objął prowadzenie w 47 minucie. 43 minuty do końca i 3 gole do strzelenia? Klinsi daj spokój, Bayern to nie Wisła, Barca to nie Real Saragossa, a Liga Mistrzów to nie Puchar UEFA! Katalończycy na chwilę tylko wrzucili trzeci bieg i od razu zrobiło się 1:1, Bayern honorowo (czy nie?) pożegnał się z rozgrywkami, chociaż przyznać trzeba, że po zdemolowaniu Sportingu liczyliśmy na nieco więcej (zwłaszcza liczył autor tego posta, który z błyskiem obłędu w oczach, odgrażał się kolegom przy piwie, że Bayern to jeszcze cały ten cyrk wygra).
View More Free Videos Online at Veoh.com
Przejdźmy do "bitwy o Anglię" bo jak inaczej nazwać to co działo się na Stamford? W pierwszej połowie Liverpool zagrał jak kilka lat temu w Stambule. Wszyscy już widzieli jak robi się 0:3 potem Chelsea jakoś strzela na 1:3 i dochodzi do pasjonującej serii rzutów karnych, a tam w decydującym momencie Jerzy Dudek broni strzał Drogby, albo jeszcze lepiej - Ballacka! No tak, tylko że Benitez pozbył się Dudka bo wolał Reinę. Reina chciał być jak Dudek ale wyszedł z tego samobój. Gospodarze poszli za ciosem i zrobiło sie 3:2. Kiedy do końca meczu zostaje 13 minut i rywal musi strzelić 3 bramki by awansować o rozluźnienie nie trudno. "The Reds" Beniteza jednak grają do końca, choćby nie wiem jak beznadziejnie było. W kilka minut strzelili dwa gole i właściwie wrócili do stanu z 28 minuty, potrzebując już tylko jednej bramki do awansu. Bronić się nie mogli, więc atakowali a Chelsea poszczuła ich Lampardem, który pod nieobecność Gerrarda, który stanowi dla niego swoisty kryptonit, robił co chciał i wystrzelał "Niebieskim" półfinały.
View More Free Videos Online at Veoh.com
Ronaldo robi różnicę, Fabiański (chyba) też
15% szans, angielscy eksperci dawali Manchesterowi na awans. My, nie chwaląc się, trochę więcej. I kto jest debeściak? Według optymistycznie nastawionych, piłkarskich omnibusów z wysp, gdyby spotkanie rewanżowe FC Porto - Manchester rozegrać siedem razy, to w sześciu przypadkach przeszło by Porto. My widzieliśmy to trochę inaczej. Manchester wchodzi na pełnej k....., strzela, a potem cała drużyna skupia się na klepaniu po plecach Van der Sara i jakoś to będzie. I było! Trochę dziwnie co prawda to wyglądało - Porto atakuje cały czas a Manchester siedzi okopany pod własnym polem karnym, ale mimo wszystko. Różnicę zrobił Cristiano, który chyba sam nawet nie wiedział, że tak fajnie potrafi, bo zamiast się cieszyć, wyglądał jakby na usta cisnęło mu się motto naszego bloga (znajdziesz je u góry zaraz pod nazwą).
Po remisie u siebie, "żółtej łodzi podwodnej" grodziło zatonięcie w zimnych wodach Tamizy, jednak nie bez walki. Tymczasem Hiszpanie przeszli obok spotkania. Szybko strzelona bramka ustawiła mecz? Bzdura! To jest Liga Mistrzów, a nie jakiś tam Puchar Ekstraklasy, tutaj szybko strzelone bramki tylko mecz rozkręcają (patrz. Chelsea - Liverpool). Po prostu Arsenal był drużyną lepszą w każdej formacji, a piłkarze Villareal grali jakby sami siebie nie bardzo widzieli w półfinałach. Mecz był ustawiony dopiero po czerwonej kartce i bramce na 3:0. Fabiański? Bardzo pewnie wyłapywał nieśmiałe strzały z trzydziestu metrów. Nie zrozumcie mnie źle, poprzednie zdanie ma wydźwięk jak najbardziej pozytywny, bo przecież po takim właśnie strzale skapitulował w poprzednim meczu Almunia.
Zostały trzy drużyny angielskie i Barcelona. Przedstawiciel Premiership zagra w finale i rady na to nie ma. Jednak czy po raz kolejny będzie angielski finał? W studiu TVP 2 coś tam burczeli, że może derby Londynu i historyczny precedens. Ja bardziej widzę finał Manchster - Barcelona. Kto ma rację? Znając piłkę, pewnie nikt!
Byli piłkarze Wisły zatrzymani!
Zatrzymaniom niema końca, co więcej przed wrocławską prokuraturą pojawiają się coraz głośniejsze nazwiska. Dziś to tej niechlubnej listy dołączyli byli zawodnicy Wisły Kraków, bramkarz Artur S. oraz obrońca Grzegorz K. Nie wiadomo jeszcze jakie zarzuty zostaną postawione piłkarzom.
Arutr S. jest wychowankiem Wawelu Kraków. Do Wisły trafił w 1993 roku, dwukrotnie zdobył z "Białą Gwiazdą" mistrzostwo Polski oraz Puchar Ligi i Puchar Polski. Później grał w Polonii Warszawa, KSZO Ostrowiec, Koronie Kielce i Kmicie Zabierzów. W sumie zaliczył 181 występów w Ekstraklasie.
Grzegorz K. karierę rozpoczynał w Chemiku Kędzierzyn-Koźle, skąd już po roku przeniósł się pod Wawel. W 1996 roku na rok przeniósł się do belgijskiego Koninklijke Sint-Truidense VV. Po powrocie do Wisły, dwukrotnie wygrywał z tym klubem mistrzostwo, również dwukrotnie sięgał po Puchar Polski. Z Krakowem pożegnał się w 2003 roku. Grał w Świcie Nowy Dwór Mazowiecki, Szczakowiance Jaworzno, Garbarni Kraków, Kmicie Zabierzów, Zagłębiu Sosnowiec a ostatnio w Orle Balin. W Ekstraklasie wystąpił 168 razy i zdobył 9 goli. W 1995 roku zadebiutował w reprezentacji Polski (towarzyski mecz z Japonią, przegrany 0:5), w której rozegrał w sumie 3 spotkania.
poniedziałek, 13 kwietnia 2009
International Superstar Soccer pro
Producent: Konami
Rok wydania: 1997
Seria Pro Evolution Soccer to nic innego jak swoisty potomek ISS pro. Nie należy przy tym mylić gier wchodzących w jej kanon, z innymi piłkami wydawanymi przez Konami, pod podobnymi tytułami. Tą serię charakteryzuje dopisek "Pro" przy każdym tytule i jeśli nie graliście to wierzcie na słowo, robi on różnicę!
Zaczęło się w 1997 roku, kiedy to na Playstation ukazała się pierwsza część. Miała trochę kanciatą grafikę, 32 drużyny narodowe, poprzekręcane nazwiska piłkarzy, cztery tryby rozgrywki (Puchar, Liga, Towarzyski i Karne) oraz gameplay, który bił na głowę wszystko co do tamtej pory w tym temacie wymyślono. ISS pro był odrobinę toporny i nie trudno było doszukać się w nim błędów, ale w porównaniu z Acuta Soccer czy Fifą 97 był to symulator z prawdziwego zdarzenia! W tym miejscu warto również wspomnieć, że ISS pro to europejski tytuł. W Japonii gra ukazała się pod nazwą Winning Eleven, która używana jest do dziś, podczas gdy u nas ISS zmienił się w PES'a.
Niecały rok od premiery ISS pro, Konami pokazało światu ISS pro 98. Zwiększono liczbę drużyn, dodano kilka opcji i mocno poprawiono grafikę. Gra ewidentnie była krokiem do przodu, ale wciąż brakowało licencji FIFPro, chociaż dodano edytor, w którym gracz przy odrobinie cierpliwości sam mógł pozmieniać sobie nazwiska piłkarzy. ISS pro 98 poszerzyło grono fanów serii, jednak nie było w stanie wygrać konkurencji z mocno promowanym, przez oficjalny magazyn Playstation, Actua Soccer 2 (brytyjski magazyn - brytyjska gra) oraz oficjalną grą mundialu 98 ze stajni EA SPORTS.
Prawdziwa rewolucja nadeszła w roku 1999. W maju na rynku ukazała się gra ISS pro EVOLUTION. Poszerzono znacznie liczbę drużyn, poprawiono grafikę, sterowanie, realizm, fizykę i możliwości managerskie gracza. Stworzono grę, która sprawiła, że konsolowcy przestali grać w Fifę i zaczęli się śmiać z PC-towców, którzy wciąż byli na nią skazani. Ogromnym orężem ISS Evol. stał się tryb "Master League" nie spotykany do tej pory w grach piłkarskich. Dawał on możliwość wyboru jednego z klubów dostępnych w grze i rozpoczęcia nim walki w swoistej wariacji na temat Ligi Mistrzów. Niby nic nowego, ale nie dodałem, że chociaż grało się pod szyldem (np.) AC Milan, to na początku w składzie była jedynie banda nic nie wartych patałachów. Dopiero remisując i wygrywając mecze z najlepszymi europejskimi klubami, zdobywało się punkty, za które można było robić transfery i bawić się w Abramowicza. Jedyną wadą był nieustanny brak licencji, ale w obliczu tak wysokiego poziomu grywalności, przestało to już komukolwiek przeszkadzać.
Domknięciem serii był sequel "Evolution", który ukazał się dwa lata po premierze pierwszej części. Tym razem rewolucji nie było. 32-bitowa konsola Playstation nie była już w stanie dać z siebie więcej. Gra miała nieco odświeżoną bazę danych, poprawiono kilka detali graficznych, ale laik raczej nie byłby w stanie odróżnić pierwszej i drugiej części ISS pro Evolution. Konami było już najwyraźniej pochłonięte pracami nad Pro Evolution Soccer, bo przecież na rynku pojawiło się Playstation 2.
niedziela, 12 kwietnia 2009
Żurawski pogrąża mistrza Grecji
Świąteczny weekend za nami, większość naszych piłkarzy grała w swoich klubach, zamiast wysiadywać jajka na ławce rezerwowych.
Bohaterem tego tygodnia zostaje Maciek Żurawski, który zapewnił swojej drużynie zwycięstwo nad Olympiakosem Pireus. Żuraw strzelił w 54 minucie jedyną bramkę meczu, dzięki czemu Larissa dalej ma szansę na wywalczenie miejsca gwarantującego grę w pucharach, nawet w Lidze Mistrzów.
Bramka Żurawskiego, zupełnie jak za dawnych lat
W lidze ukraińskiej na listę strzelców wpisał się Mariusz Lewandowski, zrobił to w 73 minucie, a jego Szachtar wygrał ostatecznie z Arsenalem Kijów 3:0. Dzięki zwycięstwu drużyna Polaka nadal liczy się w walce o drugie miejsce w tabeli. Strata do lidera wynosi 15 punktów, więc drużynie z Doniecka raczej nie uda się jej zniwelować. (bramki z przyczyn technicznych nie będzie)
W lidze cypryjskiej przypomniał o sobie Kamil Kosowski, wyprowadzając swoją drużynę na prowadzenie w 13 minucie. Ostatecznie APOEL Nicosia pokonał Anorthosis 2:0.
Większymi osiągnięciami nasi piłkarze nie mogą sie poszczycić. W Arsenalu całe spotkanie rozegrał Łukasz Fabiański, niestety bronił nerwowo i tego występu nie zaliczy do udanych (miejmy nadzieję, że w rewanżowym spotkaniu Ligi Mistrzów nastąpi pozytywne przełamanie Łukasza). Warto wspomnieć, że na ławce Arsenalu gotowy do gry czekał Wojtek Szczęsny.
Dobrze spisał się Kuba Błaszczykowski, co prawda grał tylko 70 minut, ale pokazał się z dobrej strony i zasłużył na porządne wielkanocne śniadanie. Saganowski już trochę mniej, grając słabo z drużyną Watford (2:2 na wyjeździe).
Celtic Glasgow zaledwie zremisował na wyjeździe z Hearts 1:1. Goście strzelili bramkę już w 1 minucie meczu, na wyrównanie trzeba było czekać do 32 minuty. Źle ustawiony mur napewno nie pomógł Borucowi obronić rzutu wolnego wykonywanego przez Bruno Aguiara.
Występ Artura Boruca
To by było na tyle w temacie naszych za granicą.
Jutro śmingus dyngus, niektórzy obudzą się z mokrymi majtkami, niektórzy bez, to wszytko nie ma znaczenia, ponieważ każdy i tak położy się wieczorem do łóżka nasiąkniętego wodą.
Bawcie się dobrze.
środa, 8 kwietnia 2009
Ćwierćfinały LM: Bayern jak Wisła, Fabiański wybronił Arsenal!
Man.United 2-2 Porto from Vesle on Vimeo.
We wtorek na Old Trafford na przeciw siebie stanęły drużyny Manchesteru United i FC Porto. "Czerwone Diabły" wydawały się pewniakiem w tym spotkaniu, jednak nieoczekiwanie to goście objęli prowadzenie. Manchester z całych sił starał się wyrównać, ale udało się to dopiero bo katastrofalnym błędzie obrony Porto. W drugiej połowie gra gospodarzy mocno się ożywiła, zwłaszcza po wejściu na boisko Teveza, raz po raz nękał obronę rywala. W końcówce, będąc w niełatwej pozycji, sprytnie dołożył nogę do dośrodkowania i wydawało się, że do sensacji nie dojdzie. Portugalczycy zagrali do końca, a gospodarzom, o dziwo, zabrakło koncentracji i Gonzalez wyrównał. Nie ma co ukrywać, że wynik 2:2 u siebie stawia United w bardzo trudnej sytuacji, jeśli Porto w rewanżu skutecznie zagra na remis, triumfator z ubiegłego roku pożegna się z rozgrywkami.
Spotkanie Villareal z Arsenalem nie było aż tak emocjonujące, ale miało swoje momenty. Już w pierwszych minutach urazu nabawił się Almunia, czy miało to wpływ na jego interwencję przy bramce Senny, to wie tylko on sam. Jedno jest pewne kontuzja jest poważna, bo nie tylko nie zagra on przez najbliższe dwa tygodnie, ale nie był nawet w stanie dokończyć meczu! Nie żebyśmy źle życzyli Hiszpanowi, ale widząc wbiegającego na boisko Fabiańskiego serce od razu nam mocniej zabiło. "Fabian" bez dwóch zdań dał radę! Obronił kilka trudnych strzałów, jego zespół nie stracił kolejnych bramek, zaś w drugiej połowie pięknym strzałem wyrównał Adebayor i podopieczni Wengera wywieźli z Hiszpanii cenny remis.
Villarreal 1-1 Arsenal from Vesle on Vimeo.
W środę emocje były jeszcze większe. Barcelona na własnym stadionie podejmowała Bayern, który w ostatnich meczach ligowych nie spisuje się rewelacyjnie, ale nie należy zapominać w jakim stylu odprawił Sporting Lizbona. Mimo wszystko, już po 45 minutach okazało się, że Bawarczycy są dalecy od wysokiej formy. Na boisku istniała tylko jedna drużyna, a mecz do złudzenia przypominał eliminacyjne spotkanie Barcelona - Wisła. W drugiej połowie podopieczni Guardioli grali już na niższych obrotach, za to nieco lepiej spisywali się Bawarczycy, efekt? Więcej bramek nie padło. Czy rewanż w Monachium będzie przypominał rewanż w Krakowie, wszystko wskazuje na to, że tak.
Obok Barcy najczęściej wymienianym faworytem, do zwycięstwa w majowym finale był, FC Liverpool. Po zdemolowaniu Realu, wydawało się, że Chelsea będzie tylko kolejnym przystankiem w drodze do finału. Na początku wszystko szło zgodnie z planem, 6 minuta, Torres, 1:0. Może zbyt szybko "The Reds" objęli prowadzenie, może zbyt dobrze ten mecz zaczął im się układać, a może od 7 minuty myśleli już tylko o tym z kim zagrają w półfinale? Trudno powiedzieć, coś się stało, ale dobrze naoliwiona maszyna, nagle zaczęła zgrzytać, huczeć i buchać parą. Chelsea początkowo tego nie zauważyła, ale kiedy żółtodziób Ivanović dwukrotnie skaleczył gospodarzy, reszta zespołu poczuła, że rywal jest do ogrania. 3:1 na wyjeździe to przed rewanżem wynik marzenie. Najwyższe zwycięstwo Liverpoolu na wyjeździe w tej edycji Ligi Mistrzów to 3:1 ze fatalnie spisującym się PSV, to tak w kontekście szans w meczu rewanżowym.
poniedziałek, 6 kwietnia 2009
Poreprezentacyjna zadyszka
Mecze w eliminacjach Mistrzostw Świata nie pozostały bez wpływu na formę naszych piłkarzy. O ile w zeszłym tygodniu prezentowali się oni bardzo dobrze, ten weekend raczej rozczarowuje.
Cieszy fakt, iż wsparcie od kibiców na trybunach w Kielcach dało pozytywnego kopa Borucowi. W meczu Celticu z Hamilton bronił on znakomicie i zachował czyste konto, a Koniczynki ostatecznie wygrały 4:0, czyniąc kolejny krok do zdobycia Mistrzostwa Szkocji. Miejmy nadzieję, że dobra postawa Artura to trwała zmiana i nasz reprezentacyjny bramkarz znów stanie się filarem defensywy zarówno swojego klubu jak i drużyny Polski.
Pozostając przy temacie ligi szkockiej i bramkarzy, Grzegorz Szamotulski, grający w drużynie Hibernian, obronił rzut karny wykonywanego przez Craiga Conwaya. Pozwoliło to drużynie przyjezdnych wywieźć jeden punkt z Dundee, ponieważ mecz zakończył sie wynikiem 2:2. W drużynie gospodarzy cały mecz rozegrał Łukasz Załuska.
W niemieckiej Bundeslidze na listę strzelców wpisał się Jacek Krzynówek, pokonując bramkarza drużyny Werderu. Stało sie to dokładnie w 69 minucie, a bramka ta okazała się trafieniem honorowym. Ostatecznie Bremeńczycy zaaplikowali drużynie z Hannoveru 4 bramki i goście powrócili do domu z niczym.
Gol honorowy Jacka Krzynówka
Dobry mecz przeciw Hercie rozegrał Kuba Błaszczykowski, a jego Borussia niespodziewanie pokonała na wyjeździe lidera tabeli 3:1. Niestety nasz prawoskrzydłowy nie zaliczył nawet asysty, jednak z meczu na mecz prezentuje się on coraz lepiej.
Przypomniał o sobie Emmanuel Olisadebe, grający w lidze chińskiej. Strzelił dwie bramki, które dały zwycięstwo Henan Jianye nad Zhejiang 2:0.
Bramka na 1:0 z 79 minuty
piątek, 3 kwietnia 2009
Era Futbolu 2002
Producent: Enigma Software
Rok wydania: 2002
Platforma: PC
Jerzy Władysław gorąco poleca a PZPN sygnuje swoim logo. Jaka była oficjalna gra reprezentacji Polski na Mistrzostwa w Koreii? Dokładnie taka jak gra tejże reprezentacji na owych mistrzostwach. Nie jest to wcale a wcale gra polska. Enigma Software to firma hiszpańska a gra w oryginale nazywa się Pro Soccer Cup 2002, czyli równie durnie jak jej PZPN-owska wersja. Wydała ją u nas "
Do wyboru 32 finalistów tamtych mistrzostw, z czego tylko biało-czerwoni mają oryginalne nazwiska. Koszulek oryginalnych nie ma nikt, bo one tak jak stadiony i wszystko inne powstały jedynie w wyobraźni programistów. Siedem meczów - dokładnie tyle trzeba zagrać na mistrzostwach świata, żeby zdobyć złotą Nike. Jest to również górna granica grywalności "Ery Futbolu 2002", która odstrasza już screenami (że o okładce nie wspomnę) i zastanawia ceną. W trakcie rozgrywki zawodnicy prezentuja klasyczny syndrom "kija od szczotki", w dodatku biegają jaby mieli betonowe buciki. Jak się tak nad tym dłużej zastanowić to w istocie gra bardzo realistycznie oddaje grę polskiej reprezentacji z tamtego okresu, z tym, że daję głowę, że nie było to zamysłem programistów. I pomyśleć, że nie była to najgorsza gra jaka ukazała się w naszym kraju przed Mistrzostwami Świata w Koreii i Japonii, ale to już zupełnie inna historia...
POBIERZ ERĘ FUTOBLU 2002 - ale pretensji do nas nie miej, bo ostrzegaliśmy!
krotkapila@gmail.com