poniedziałek, 20 czerwca 2011
"Gramy dalej", pokazuje sędzia.
Chęć na pisanie o piłce powraca, nowy sezon zbliża się wielkimi krokami, a za rok EURO na naszej ziemi. Czy potrzeba więcej argumentów by wznowić działalność bloga? Znając życie, już pod koniec wakacji marne wyniki "naszych" w Europie, skutecznie zdemotywują nas do siadania przed klawiaturą, jednak zanim to nastąpi postaramy się dodać kilka ciekawych postów. Jeżeli więc trafiłeś tutaj przypadkiem i podoba Ci się to co widzisz, to wiedz, że blog działa i śmiało możesz zajrzeć raz na tydzień.
wtorek, 13 kwietnia 2010
Zawieszenie broni
Nie dzieje się tutaj ostatnio zbyt wiele, bo kto miałby czas robić na raz 1000 blogów nie zajmując się tym zawodowo. Dlatego Krótka Piłka oficjalnie zawiesza działalność. Być może kiedyś jeszcze powróci, jeżeli znajdą się chętni by ją tworzyć. Jeśli trafiłeś tutaj, czytasz to i miałbyś ochotę sobie popróbować zrobić coś z tym blogiem to napisz do mnie na jajho@wp.pl
Tymczasem dwa działy, których porzucać nie chcę przeniesione zostały na mój domowy blog, gdzie będą kontynuowane - droga doń wiedzie przez poniższy banner.
Tymczasem dwa działy, których porzucać nie chcę przeniesione zostały na mój domowy blog, gdzie będą kontynuowane - droga doń wiedzie przez poniższy banner.
poniedziałek, 23 listopada 2009
Nasi za granicą: Asystent Kowalewski, czerwony Bąk.
Nie był to zbyt udany weekend w wykonaniu polskich piłkarzy grających za granicą. Bramek "naszych" było jak na lekarstwo, poprawnych wstępów niewiele więcej i generalnie dominowała przeciętność (jak zwykle). Chyba nie było by o czym pisać, a bohaterem nie zostałby nikt, gdyby nie...
Bohater tygodnia
... Wojciech Kowalewski. Co prawda zagrał taki sobie mecz, ale w ostatnich minutach przy stanie 2:1 dla Atromitosu poleciał w pole karne i ... zaliczył asystę!!! Ofensywna akcja w wykonaniu bramkarza to rzadkość, tym bardziej polskiego, a już tym bardziej asysta przy bramce ratującej remis, dlatego bohaterem tego tygodnia wybieramy Wojtka. Może Smuda powinien mu dać szansę, zwłaszcza, że w kadrze nie ma komu ostatnio strzelać ani nawet asystować. Przy okazji Kowalewski to całkiem przyzwoity bramkarz, w dodatku grający regularnie w klubie, chociaż lepiej nie wspominać jakim.
Strzelali
Z reprezentantów trafił tylko Michał Żewłakow. Zrobił to jak zwykle głową i bramką tą dał prowadzenie Olympiakosowi, który niestety ostatecznie tylko zremisował z jakimś tam PAS Giannina, 2:2. Znak życia dał też Grzegorz Rasiak, który pojawił się na boisku w 68 minucie i zdobył zwycięskiego gola dla Reading w meczu z Blackpool (2:1). Maciej Żurawski po raz kolejny udowodnił, że strzela już tylko z karnych, tym razem w trzeciej minucie spotkania Aris - Omonia. Ale nie czepiamy się, grunt że strzela w ogóle. No i wreszcie Tomasz Stolpa, czyli nasz rodzynek w jakże zacnej lidze azerbejdżańskiej. Trafił na 1:0 w meczu Qabala - Standard, skończyło się 2:1 dla jego zespołu, czyli Qabali gdyby ktoś nie wiedział.
Na plus
Hmm, na przykład Tomasz Kos, który zaliczył pełne 90 minut w Erzerbirge Aue - Wacker Burghausen, 3:0. Kto tam jeszcze, o proszę, Paweł Kieszek zachował czyste konto w meczu Sporting Braga 3:0 Victoria Setubal. Grę Metalistu Charków ożywił nieco Marcin Burkhardt, który pojawił się na 22 minuty przed końcem w wygranym 2:0 meczu z Zoyra Lahansk. Nie zapominajmy też o Jeleniu, który nie nic strzelił, ale zagrał przyzwoicie w wygranym meczu z Monaco, a jego Auxerre awansowało na pierwsze miejsce. I może jeszcze Krzysztof Łagiewka, który zaliczył pełne 90 minut w wygranym meczu Kubania Krasnodar z Terekiem Grozny.
Na minus
Łukasz Załuska, który w ciągu kilku minut puścił dwa gole z Dundee Utd. co przyczyniło się do przegranej Celticu 1:2. Sebastian Tyrała też się nie popisał, zresztą jak całe rezerwy Borussi Dortmund, które przegrały aż 1:4 z niejakim Osnabruck, a więc żadną wielką firmą. Marcin Kowalczyk niestety nie był w stanie zatrzymać napastników Lokomotiv Moskwa i jego Dynamo uległo w derbach 0:2. Ale najbardziej dał ciała Jacek Bąk. Jeszcze niedawno był bohaterem meczu ze Sturmem Graz, a w tym tygodniu postanowił zostać winowajcą porażki z Rapidem Wiedeń i to jakiej, 4:1. Były reprezentant Polski w 46 minucie, przy stanie 1:1 zobaczył czerwoną kartkę i był to początek końca dla jego zespołu.
Szara strefa
Marcin Baszczyński (Atromitos) - 90 minut w zremisowanym 2:2 meczu z Iraklisem.
Marcin Bednarek (Trinec) - cały mecz Trinec kontra Hlucin 2:1.
Jakub Błaszczykowski (Borussia D.) - 88 minut w zremisowanym 0:0 meczu z Mainz.
Dawid Janczyk (Lokeren) - połowa w meczu Westerlo - Lokeren 1:0.
Michał Janota (Excelsior) - 75 minut w meczu Excelsior - De Graafshap 2:1.
Adam Kokoszka (Empoli) - 42 minuty w wygranym 3:2 meczu z Padovą.
Artur Krysiak (Burton Albion) - 90 minut w wygranym 3:2 meczu z Hereford United.
Ludovic Obraniak (Lille) - 18 minut w przegranym 2:0 meczu z Montpellier.
Bartłomiej Pietrasik (Etzella) - 90 minut w przegranym 0:1 meczu z Fola Esch.
Łukasz Piszczek (Hertha) - 90 minut w zremisowanym 1:1 meczu z Vfb Stuttgart.
Arkadiusz Radomski (NEC) - 90 minut w meczu NAC Breda - NEC 3:3.
Piotr Skiba (Farsley) - 90 minut w pucharowym meczu Farsley Celtic -Droylsden, 5:2.
Łukasz Sosin (Anorthosis) - 12 minut w przegranym 0:2 meczu z AOPEL.
Artur Wichniarek (Hertha) - 90 minut w zremisowanym 1:1 meczu VFB Stuttgart.
Marek Zieńczuk (Xanthi) - 62 minuty w wygranym 1:0 meczu z Levadiakos.
Bohater tygodnia
... Wojciech Kowalewski. Co prawda zagrał taki sobie mecz, ale w ostatnich minutach przy stanie 2:1 dla Atromitosu poleciał w pole karne i ... zaliczył asystę!!! Ofensywna akcja w wykonaniu bramkarza to rzadkość, tym bardziej polskiego, a już tym bardziej asysta przy bramce ratującej remis, dlatego bohaterem tego tygodnia wybieramy Wojtka. Może Smuda powinien mu dać szansę, zwłaszcza, że w kadrze nie ma komu ostatnio strzelać ani nawet asystować. Przy okazji Kowalewski to całkiem przyzwoity bramkarz, w dodatku grający regularnie w klubie, chociaż lepiej nie wspominać jakim.
Strzelali
Z reprezentantów trafił tylko Michał Żewłakow. Zrobił to jak zwykle głową i bramką tą dał prowadzenie Olympiakosowi, który niestety ostatecznie tylko zremisował z jakimś tam PAS Giannina, 2:2. Znak życia dał też Grzegorz Rasiak, który pojawił się na boisku w 68 minucie i zdobył zwycięskiego gola dla Reading w meczu z Blackpool (2:1). Maciej Żurawski po raz kolejny udowodnił, że strzela już tylko z karnych, tym razem w trzeciej minucie spotkania Aris - Omonia. Ale nie czepiamy się, grunt że strzela w ogóle. No i wreszcie Tomasz Stolpa, czyli nasz rodzynek w jakże zacnej lidze azerbejdżańskiej. Trafił na 1:0 w meczu Qabala - Standard, skończyło się 2:1 dla jego zespołu, czyli Qabali gdyby ktoś nie wiedział.
Na plus
Hmm, na przykład Tomasz Kos, który zaliczył pełne 90 minut w Erzerbirge Aue - Wacker Burghausen, 3:0. Kto tam jeszcze, o proszę, Paweł Kieszek zachował czyste konto w meczu Sporting Braga 3:0 Victoria Setubal. Grę Metalistu Charków ożywił nieco Marcin Burkhardt, który pojawił się na 22 minuty przed końcem w wygranym 2:0 meczu z Zoyra Lahansk. Nie zapominajmy też o Jeleniu, który nie nic strzelił, ale zagrał przyzwoicie w wygranym meczu z Monaco, a jego Auxerre awansowało na pierwsze miejsce. I może jeszcze Krzysztof Łagiewka, który zaliczył pełne 90 minut w wygranym meczu Kubania Krasnodar z Terekiem Grozny.
Na minus
Łukasz Załuska, który w ciągu kilku minut puścił dwa gole z Dundee Utd. co przyczyniło się do przegranej Celticu 1:2. Sebastian Tyrała też się nie popisał, zresztą jak całe rezerwy Borussi Dortmund, które przegrały aż 1:4 z niejakim Osnabruck, a więc żadną wielką firmą. Marcin Kowalczyk niestety nie był w stanie zatrzymać napastników Lokomotiv Moskwa i jego Dynamo uległo w derbach 0:2. Ale najbardziej dał ciała Jacek Bąk. Jeszcze niedawno był bohaterem meczu ze Sturmem Graz, a w tym tygodniu postanowił zostać winowajcą porażki z Rapidem Wiedeń i to jakiej, 4:1. Były reprezentant Polski w 46 minucie, przy stanie 1:1 zobaczył czerwoną kartkę i był to początek końca dla jego zespołu.
Szara strefa
Marcin Baszczyński (Atromitos) - 90 minut w zremisowanym 2:2 meczu z Iraklisem.
Marcin Bednarek (Trinec) - cały mecz Trinec kontra Hlucin 2:1.
Jakub Błaszczykowski (Borussia D.) - 88 minut w zremisowanym 0:0 meczu z Mainz.
Dawid Janczyk (Lokeren) - połowa w meczu Westerlo - Lokeren 1:0.
Michał Janota (Excelsior) - 75 minut w meczu Excelsior - De Graafshap 2:1.
Adam Kokoszka (Empoli) - 42 minuty w wygranym 3:2 meczu z Padovą.
Artur Krysiak (Burton Albion) - 90 minut w wygranym 3:2 meczu z Hereford United.
Ludovic Obraniak (Lille) - 18 minut w przegranym 2:0 meczu z Montpellier.
Bartłomiej Pietrasik (Etzella) - 90 minut w przegranym 0:1 meczu z Fola Esch.
Łukasz Piszczek (Hertha) - 90 minut w zremisowanym 1:1 meczu z Vfb Stuttgart.
Arkadiusz Radomski (NEC) - 90 minut w meczu NAC Breda - NEC 3:3.
Piotr Skiba (Farsley) - 90 minut w pucharowym meczu Farsley Celtic -Droylsden, 5:2.
Łukasz Sosin (Anorthosis) - 12 minut w przegranym 0:2 meczu z AOPEL.
Artur Wichniarek (Hertha) - 90 minut w zremisowanym 1:1 meczu VFB Stuttgart.
Marek Zieńczuk (Xanthi) - 62 minuty w wygranym 1:0 meczu z Levadiakos.
piątek, 17 lipca 2009
Europuchary: Gramy dalej?
Te pierwsze rundy "przed przed wstępne" europejskich pucharów zazwyczaj oglądało się z przyjemnością. Przyjeżdżała jakaś drużyna z Malty albo Mołdawii dostawała 5-6 bramek od naszych ligowców, potem w rewanżu u siebie ze dwie-trzy, a człowiek popijając piwo pocieszał się, że jeszcze aż tak źle z tą naszą ligą nie jest, żeby nie mogło być gorzej. W tym roku jest niestety trochę inaczej...
Prędzej Tomaszewski zostanie prezesem PZPN niż polska drużyna zagra w Lidze Mistrzów.
Ile to już trwa? 12, 13 lat? Grają Turcy, Słowacy, Czesi, Austriacy, Białorusini, Ukraińcy, Rumuni a nawet Bułgarzy - wszyscy tylko nie Polacy. UEFA już się nawet zlitowała i zmieniła przepisy, by nasi dzielni mistrzowie nie trafiali na dzień dobry na Real, Barcę czy Manchester. Na nic to wszystko bo już nawet Levadia Tallin okazuje się zbyt wymagająca. "Dziś już nie ma słabych drużyn" podsumowali zgodnie po meczu komentatorzy TV4. Bzdura! Są słabe drużyny i Levadia jest jedną z nich, problem w tym, że Wisła chyba niestety również. Dalej żyjemy Wisłą, która demolowała Parmę, Schalke, nie mówiąc już o rywalach z Austrii, Szwajcarii, Holandii, Chorwacji, Grecji czy Izraela. Ale tej Wisły dawno już niema, obecna Wisła to zespół, który nawet na krajowych rywalach nie robi już takiego wrażenia a mistrzostwo zdobył bo przydarzyło mu się o jedno potknięcie mniej niż rywalom. I to wszystko widać było w meczu z Levadią, który bardziej przypominał pierwszy pourlopowy sparing, niż walkę o Ligę Mistrzów. Widać było, że Estończycy boją się Wisły i nie marzą nawet o remisie, głównie się bronili i strzelali z dwudziestu metrów. Wystarczyło. Dla Levadii przywieźć remis z Sosnowca (czyt. Krakowa) to tak jak dla Wisły przywieźć remis z Camp Nou. Teraz szanse "Białej Gwiazdy" należy oceniać biorąc pod uwagę procent drużyn, którym udało się awansować po bramkowym zremisowaniu pierwszego meczu u siebie, coś mi się zdaję, że nie przekracza on 15. W razie czego w następnej rundzie czeka mistrz Węgier Debreczyn - w normalnych okolicznościach Wisła powinna wygrać w dwu meczu jakieś 6:1, ale 1:1 u siebie z Levadią wykluczają normalne okoliczności. BTW gdyby Skorża i jego piłkarze czytali Krótką Piłkę wiedzieliby, że strzały z daleka to tajna broń Levadii i trzeba na to uważać (pisałem o tym, ba nawet filmik wstawiłem, zaraz po losowaniu par).
Liga Europejska
Naukowcy odkryli nowe lekarstwo na bezsenność! Są nim mecze Polonii Warszawa w eliminacjach Ligi Europejskiej. Rewanżowy mecz z Buducnostem był tak nudny, że uśpił nawet samych aktorów tego widowiska, naj bardziej przytomny z nich strzelił z dystansu i skończyło się tak jak się skończyło. Z kolei wczorajszy mecz z Juvenes do złudzenia przypominał ostatnie wyjazdowe męczarnie reprezentacji Polski z San Marino. Takiego popisu nie skuteczności od czasu rewanżowego meczu Widzewa z Czarnomorcem Odessa w 1996 roku. Bramkarz Juvenes zagrał mecz życia, o którym będzie opowiadał swoim wnukom, a gdyby tak w rewanżu drużyna z San Marino poszła w ślady Buducnostu? To dopiero by było co opowiadać! Oby jednak "Czarne koszule" obroniły u siebie jedno bramkową zaliczkę i popracowały nad skutecznością bo następnej rundzie czeka już holenderska NAC Breda.
Najmniej skompromitowała się Legia. Właściwie nie z kompromitowała się wcale bo 3:0 u siebie raczej przesądza losy dwumeczu z Rustavi. Co prawda bardziej spokojni bylibyśmy gdyby "Wojskowi" wygrali 6:0 bo tak gościnni dla gruzińskich drużyn bywali kiedyś, ale skoro Wisła zwala na deszcz, to Legia może zwalić na nie dobudowany stadion. Goście na szczęście byli na tyle uprzejmi, że nie wykorzystali rzutu karnego, bo 3:1 nie brzmiałoby już tak dobrze. W następnej rundzie czeka ktoś z pary Brondby Kopenhaga/Flora Talin - wierzcie lub nie ale pierwszy mecz wygrała Flora i to na wyjeździe, Estończycy chyba się na nas uwzięli w tym sezonie.
Na koniec Lech Poznań, który jeszcze nie grał więc puki co nie nadwyrężył honoru polskiej piłki w Europie (swoją drogą honor polskiej piłki w Europie jest jak potwór z Loch Ness - dużo się o nim mówi, ale wszyscy wiedzą, że nie istnieje). "Kolejorz" trafił na norweski Fredrikstad FK, który ma na swoim koncie 9 tytułów mistrza kraju i 11 krajowych pucharów, a powstał dawno, dawno temu (1903). W Fredikstadzie na obronie występuje Andre Czwartek, którego dziadek notabene kupował kiedyś bułki w polskiej piekarni w centrum Fredrikstadu, ale bardziej uważać należy na Raio Piiroje (doświadczony obrońca - 87 spotkań w reprezentacji Estonii) oraz Garoar Johannssona (14 bramek w 36 meczach w barwach Fredrikstad).
Prędzej Tomaszewski zostanie prezesem PZPN niż polska drużyna zagra w Lidze Mistrzów.
Ile to już trwa? 12, 13 lat? Grają Turcy, Słowacy, Czesi, Austriacy, Białorusini, Ukraińcy, Rumuni a nawet Bułgarzy - wszyscy tylko nie Polacy. UEFA już się nawet zlitowała i zmieniła przepisy, by nasi dzielni mistrzowie nie trafiali na dzień dobry na Real, Barcę czy Manchester. Na nic to wszystko bo już nawet Levadia Tallin okazuje się zbyt wymagająca. "Dziś już nie ma słabych drużyn" podsumowali zgodnie po meczu komentatorzy TV4. Bzdura! Są słabe drużyny i Levadia jest jedną z nich, problem w tym, że Wisła chyba niestety również. Dalej żyjemy Wisłą, która demolowała Parmę, Schalke, nie mówiąc już o rywalach z Austrii, Szwajcarii, Holandii, Chorwacji, Grecji czy Izraela. Ale tej Wisły dawno już niema, obecna Wisła to zespół, który nawet na krajowych rywalach nie robi już takiego wrażenia a mistrzostwo zdobył bo przydarzyło mu się o jedno potknięcie mniej niż rywalom. I to wszystko widać było w meczu z Levadią, który bardziej przypominał pierwszy pourlopowy sparing, niż walkę o Ligę Mistrzów. Widać było, że Estończycy boją się Wisły i nie marzą nawet o remisie, głównie się bronili i strzelali z dwudziestu metrów. Wystarczyło. Dla Levadii przywieźć remis z Sosnowca (czyt. Krakowa) to tak jak dla Wisły przywieźć remis z Camp Nou. Teraz szanse "Białej Gwiazdy" należy oceniać biorąc pod uwagę procent drużyn, którym udało się awansować po bramkowym zremisowaniu pierwszego meczu u siebie, coś mi się zdaję, że nie przekracza on 15. W razie czego w następnej rundzie czeka mistrz Węgier Debreczyn - w normalnych okolicznościach Wisła powinna wygrać w dwu meczu jakieś 6:1, ale 1:1 u siebie z Levadią wykluczają normalne okoliczności. BTW gdyby Skorża i jego piłkarze czytali Krótką Piłkę wiedzieliby, że strzały z daleka to tajna broń Levadii i trzeba na to uważać (pisałem o tym, ba nawet filmik wstawiłem, zaraz po losowaniu par).
Liga
Naukowcy odkryli nowe lekarstwo na bezsenność! Są nim mecze Polonii Warszawa w eliminacjach Ligi Europejskiej. Rewanżowy mecz z Buducnostem był tak nudny, że uśpił nawet samych aktorów tego widowiska, naj bardziej przytomny z nich strzelił z dystansu i skończyło się tak jak się skończyło. Z kolei wczorajszy mecz z Juvenes do złudzenia przypominał ostatnie wyjazdowe męczarnie reprezentacji Polski z San Marino. Takiego popisu nie skuteczności od czasu rewanżowego meczu Widzewa z Czarnomorcem Odessa w 1996 roku. Bramkarz Juvenes zagrał mecz życia, o którym będzie opowiadał swoim wnukom, a gdyby tak w rewanżu drużyna z San Marino poszła w ślady Buducnostu? To dopiero by było co opowiadać! Oby jednak "Czarne koszule" obroniły u siebie jedno bramkową zaliczkę i popracowały nad skutecznością bo następnej rundzie czeka już holenderska NAC Breda.
Najmniej skompromitowała się Legia. Właściwie nie z kompromitowała się wcale bo 3:0 u siebie raczej przesądza losy dwumeczu z Rustavi. Co prawda bardziej spokojni bylibyśmy gdyby "Wojskowi" wygrali 6:0 bo tak gościnni dla gruzińskich drużyn bywali kiedyś, ale skoro Wisła zwala na deszcz, to Legia może zwalić na nie dobudowany stadion. Goście na szczęście byli na tyle uprzejmi, że nie wykorzystali rzutu karnego, bo 3:1 nie brzmiałoby już tak dobrze. W następnej rundzie czeka ktoś z pary Brondby Kopenhaga/Flora Talin - wierzcie lub nie ale pierwszy mecz wygrała Flora i to na wyjeździe, Estończycy chyba się na nas uwzięli w tym sezonie.
Na koniec Lech Poznań, który jeszcze nie grał więc puki co nie nadwyrężył honoru polskiej piłki w Europie (swoją drogą honor polskiej piłki w Europie jest jak potwór z Loch Ness - dużo się o nim mówi, ale wszyscy wiedzą, że nie istnieje). "Kolejorz" trafił na norweski Fredrikstad FK, który ma na swoim koncie 9 tytułów mistrza kraju i 11 krajowych pucharów, a powstał dawno, dawno temu (1903). W Fredikstadzie na obronie występuje Andre Czwartek, którego dziadek notabene kupował kiedyś bułki w polskiej piekarni w centrum Fredrikstadu, ale bardziej uważać należy na Raio Piiroje (doświadczony obrońca - 87 spotkań w reprezentacji Estonii) oraz Garoar Johannssona (14 bramek w 36 meczach w barwach Fredrikstad).
poniedziałek, 22 czerwca 2009
Znamy rywali polskich drużyn w europejskich pucharach
Wisła Kraków boje o Ligę Mistrzów zacznie od spotkań z mistrzem Estonii - FC Levadią Tallin. Pierwsze spotkanie "Biała Gwiazda" rozegra u siebie, czyli w najprawdopodobniej w Sosnowcu, już 14 lub 15 czerwca. FC Levadia to młody klub, liczy sobie zaledwie 10 lat, ale ma już na koncie 6 tytułów mistrzowskich, pięć pucharów kraju i trzy superpuchary Estonii. Jego największym międzynarodowym sukcesem jest awans do 1 rundy Pucharu UEFA po wyeliminowaniu holenderskiego Twente. Wiślacy powinni zwrócić szczególną uwagę na Konstantina Nahka, który nie tylko był ojcem zwycięstwa nad Twente trzy lata temu, ale swego czasu ośmieszył, również w walce o Ligę Mistrzów Crveną Zvezdę Belgrad...
Rywalem Polonii Warszawa w I rundzie eliminacyjnej Ligi Europejskiej będzie czarnogórska FK Buducnost Podgorica. Założony w 1925 roku klub jest wicemistrzem Czarnogóry, jego największe sukcesy to dwa mistrzostwa tegoż kraju oraz gra w finale pucharu Jugosławii i zwycięstwo 2:1 nad Deportivo La Coruna w Pucharze Intertoto A.D. 2005 (drugi mecz 0:3). Będzie to pierwsza w historii klubowa potyczka Polski z Czarnogórą, pierwszy mecz 2 lipca w Podgoricy. Ewentualnym rywalem Polonii w drugiej rundzie będzie AC Juvenes/Dogana z San Marino.
Natomiast Legia, która rywalizację zacznie w II rundzie eliminacji, zmierzy się ze zwycięzcą pary Olimpi Rustawi (Gruzja) - Fótbóltfelagið B 36 (Luksemburg).
Rywalem Polonii Warszawa w I rundzie eliminacyjnej Ligi Europejskiej będzie czarnogórska FK Buducnost Podgorica. Założony w 1925 roku klub jest wicemistrzem Czarnogóry, jego największe sukcesy to dwa mistrzostwa tegoż kraju oraz gra w finale pucharu Jugosławii i zwycięstwo 2:1 nad Deportivo La Coruna w Pucharze Intertoto A.D. 2005 (drugi mecz 0:3). Będzie to pierwsza w historii klubowa potyczka Polski z Czarnogórą, pierwszy mecz 2 lipca w Podgoricy. Ewentualnym rywalem Polonii w drugiej rundzie będzie AC Juvenes/Dogana z San Marino.
Natomiast Legia, która rywalizację zacznie w II rundzie eliminacji, zmierzy się ze zwycięzcą pary Olimpi Rustawi (Gruzja) - Fótbóltfelagið B 36 (Luksemburg).
Subskrybuj:
Posty (Atom)